Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szpiczasty, a usta jakby zapadły i zacisnęły się mocniej.
W błękitnych oczach Anielki odzwierciadliło się paniczne przerażenie.
— To tylko koło młyńskie w fabryce czekolady turkocze tak pod podłogą, — wyjaśniła spokojnie pani Bielawska, stawiając świecę na małym okrągłym stoliku. — Przypuszczam jednak, że Aniela ma mocny sen, więc nie będzie jej to przeszkadzało. Jutro rano obudzi Anielę kobieta, która mieszka obok. Zapuka tutaj. Niechże Aniela wejdzie. Jutro proszę włożyć tę granatową suknię i biały fartuszek, który leży już przygotowany. Musimy z samego rana iść na targ.
Później pani Bielawska życzyła Anielce dobrej nocy i drzwi się za nią zamknęły.
Anielka została sama ze swem przerażeniem w mrocznym mansardowym pokoju, spoglądając na cienie tańczące po ścianach. Oczom jej wyobraźni ukazała się nagle blada pomarszczona twarz staruszki i dwoje dobrotliwych oczu.
— Babciu, ach, babciu! — wyszeptała rozpaczliwie Anielka, zdając sobie nagle sprawę, że nie będzie już mogła wrócić do domu i że sama przecież tego chciała.
Babcia nie napróżno chodziła do fabryki. Teraz Anielka była w mieście, ale tak to miasto inaczej sobie wyobrażała!
Pośrodku maleńkiego, przenikniętego turkotem pokoiku, stała Anielka, a łzy płynęły jej po policzkach, spadały na suknię, potem na podłogę i przeistaczały się w gorący strumień żalu, którym