Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

talerze i filiżanki, filiżanki z uszkami, za które tak śmiesznie można było trzymać, Ale ciągle jeszcze chciała wracać domu!
Pani Bielawska szykowała herbatę. (Widocznie tu wszyscy byli chorzy). Potem otworzyła blaszane pudełko i poczęła z niego wyjmować jakieś mięso. (Czy to wogóle można było jeść? A jak śmiesznie wyglądał ten chleb taki biały w środku! Chleb ten musiał być całkiem smaczny).
Anielka odczuła nagle głód. Pan Bielawski usiadł już przy stole, a tuż przy Anielce zajął miejsce młody chłopak, podobny zupełnie do Romka za dawnych czasów, kiedy Romek jeszcze był w domu. Czyżby to był syn Bielawskich? Pani Bielawska wszystkim nalała herbaty, Anielce również. (Przecież Anielka była zupełnie zdrowa.) Potem każdemu ukrajała chleba, a kromki były naprzód grube, a potem bardzo cienkie. Anielka i wysoki chłopiec dostali bardzo mało mięsa.
— Jak Aniela będzie chciała, to może poprosić o więcej, — rzekła pani Bielawska przez stół
Ale Anielka nie śmiałaby prosić. Przecież prosić można było tylko raz jeden, bo za drugim razem, jużby się napewno nie dostało. Wysoki chłopiec, któremu widocznie porcja nie wystarczyła, poprosił o więcej, lecz dostał tylko mały kawałeczek chleba, bez mięsa jednak. Anielka dobrze to widziała. Może mu więcej nie wolno było jeść. Na imię mu było Stasiek i prawdopodobnie był uczniem pana Bielawskiego. Jakież miał czarne włosy i oczy! Gdy zjadł, wstał natychmiast od stołu i wyszedł, tylko Anielka musiała zostać w kuchni.