Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Potem pani Bielawska zamieniła kilka słów szeptem z ciemnowłosym brodatym mężczyzną, który zaśmiał się głośno. Twarzyczka Anielki spłonęła krwawym rumieńcem.
— Witaj w naszym domu, panno Lipka, — zażartował pan Bielawski. — Ale obładowali dziewczynkę.
Pan Bielawski musiał wejść za bufet, bo w sklepie ukazał się jakiś klient, Anielka zaś tuż za swoją chlebodawczynią wspinała się po schodach, prowadzących wgłąb domu. Więc była tutaj! U tych ludzi, w tym obcym domu miała Anielka zamieszkać od dzisiaj! Czy można to było wogóle sobie wyobrazić?
Nie zostanę tutaj. Jutro jadę do domu. Ach, żeby ta noc już przeszła, szeptał jakiś głos w duszy. Zapytam panią Bielawską, czy dzisiaj jeszcze jakiś pociąg odchodzi do Wiatrowa. Stamtąd będę mogła pójść piechotą. Nawet kapelusza nie zdejmę. Wracam do domu.
Ale, gdy pani Bielawska wyszła ze swej sypialni, gdzie się przebierała i gdy Anielka rozejrzała się uważnie po pokoju, zdecydowała się jednak zdjąć kapelusz i położyć go na komodzie. Postawiła również w kącie swą torbę podróżną i parasolkę i przeszła za panią Bielawską do obszernej kuchni.
W kuchni była taka sama drewniana podłoga, jak w izbie matczynej, piękne firanki wisiały u okien, na środku stał okrągły stół, a w kącie maszyna do szycia. Pod drugą ścianą na stoliczku dostrzegła Anielka naftową maszynkę do gotowania.
Jak we śnie, poczęła Anielka ustawiać na stole