Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nić na dworzec i że pociąg bez niej odjedzie dalej Co ją właściwie obchodziła sławna katedra, skoro miała jeszcze tyła godzin podróży przed sobą!
Ale, gdy wróciła na stacją, przekonała się, że pociąg jej ciągle jeszcze stał na tem samem miejscu, a ludzie tak się doń tłoczyli, że co chwilę ktoś inny Anielkę popchnął. Pociąg nie ruszył jeszcze nawet wtedy, gdy Anielka siedziała w przedziale i znowu poczęła wyglądać przez okno. Jednakże tem się teraz nie martwiła. Przecież była pewna, że prędzej, czy później, pociąg pojedzie dalej, a największem zadowoleniem przejmowała ją myśl, że ma znowu miejsce przy oknie.
Im bardziej pociąg oddalał się od miasta, tem trudniej Anielce było zrozumieć otaczających ją pasażerów, którzy mówili jakimś dziwnym djalektem, zupełnie dla niej obcym. Dookoła toczyła się rozmowa jadących ludzi, jedni zadawali pytania, drudzy na nie odpowiadali. Wymachiwano rękami w powietrzu, które zdawały się również coś wypowiadać, jakby same słowa nie wystarczały. Cóż to byli za ludzie? O czem tak wesoło opowiadali? Pola, lasy, pagórki, doliny i rzeki wszystko zniknęło nagle Anielce z przed oczu. Teraz tylko szeroko rozwartemi oczami obserwowała otaczających ją ludzi, pragnąc wyczytać wszystko z ich twarzy, bo przecież mowy ich nie rozumiała. Mówili chyba również po polsku, tylko tak jakoś dziwnie, prędko i niewyraźnie! Czy Anielka kiedyś tego języka się nauczy?
Przejęta zdziwieniem, zapomniała zupełnie o dwóch jajecznych plackach, które dostała