Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nia. — Wszyscy wyjeżdżają, a wkrótce ja sama tu zostanę.
Gdy Anielka znalazła się na cmentarzu, zdało jej się nagle, że matka Staśka i babka także dokądś wyjechały, dokądś, gdzie było piękniej i lepiej i że nie nie należy po nich nosić żałoby.
Panna Chudzelewska chwyciła Anielkę w objęcia i ucałowała ją w obydwa policzki, a pan Bielawski, gdy była z nim sama, podarował nowiutką monetę pięciozłotową. Majstrowa postanowiła Anielkę odprowadzić na sam dworzec.
— Żegnaj, mój pokoiczku, żegnaj, koło młyńskie, — szeptała Anielka, opuszczając swą izdebkę, a w sercu odczuwała jednocześnie smutek i radość.
Na dworcu czekała już majorowa Wolska z paczuszką dla swej córki, którą Anielka miała zabrać i poczęła pouczać Anielkę, aby wysiadając z pociągu na miejscu przeznaczenia, powiewała na peronie białą chustką do nosa. Majorowa Wolska stała teraz tuż obok pani Bielawskiej i Anielka zaczęła te obydwie pani z sobą porównywać. Niewiadomo dlaczego zrobiło jej się nagle żal pani Bielawskiej. Podziękowała chlebodawczyni serdecznie za wszystko i w tej samej chwili lokomotywa gwizdnęła.
— Dowidzenia, Anielciu, proszę pozdrowić córkę i zięcia, — zawołała majorowa Wolska przyjaźnie.
— A niech Aniela kiedyś napisze, — dorzuciła łaskawie pani Bielawska, i nagle pociąg ruszył z miejsca. Ludzie stojący na peronie zniknęli Anielce z przed oczu, a potem znikać zaczęły ostatnie