Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dziesiąt złotych, które Anielka zarobiła za cały rok ciężkiej pracy.
— Dziękuje pięknie, — wyszeptała Anielka wśród ciszy pokoju i zatrzasnął się zamek portmonetki pani Lipkowej.
Matka kupiła Anielce w mieście parę nowych skórzanych pantofli, które Anielka miała włożyć na drogę, zapłaciła w okienku kasowem za bilet kolejowy, poczem dała swej córce na drobne wydatki dwa złote do kieszeni.
— Podarujesz swej nowej pani placek pszenny i garnuszek miodu, który ze wsi przywiozłam, — rzekła pani Lipkowa przed samym swym wyjazdem. — Niech cię Bóg prowadzi, Anielciu. Za kilka dni także stąd wyruszysz. Tylko pamiętaj o sobie.
I nagle matka i Anielka rozpłakały się niewiadomo z jakiej przyczyny. Ucałowały się serdecznie, spojrzały na siebie bezradnie i doszły do wniosku, że wzajemnie się bardzo kochają.
Dni następne minęły, jak jedna chwila. Anielka powoli pakowała jeszcze małą walizeczkę, która zaledwie do połowy była napełniona. Co miała jeszcze do niej włożyć? Lepiej, że pełno w niej nie było, bo lżej będzie ją nosić. Oprócz walizeczki, zapakowała Anielka jeszcze drewniane czworokątne pudełko od Staśka, którego przecież nie wolno było powierzać nawet tragarzowi.
Na ulicy Górnej serdecznym pożegnaniom nie było końca.
— Teraz i ty wyjeżdżasz, — narzekała Elżu-