Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

minęło. Stasiek zniknął z przed oczu i więcej już nie wróci. Nie, nie wróci, nie spojrzy już na Anielkę!
Głowa Anielki osunęła się na płytę nocnego stolika przy oknie. Serce omal nie pękło jej z bólu. Łzy przeciekały przez chustkę, przez pałce drżące na stoliku, spływały na podłogę, jakby nigdy nie miały obeschnąć.
Poco wstawać nazajutrz rano? Przecież łóżko Irenki też było puste. Pani Bielawska przeważnie przebywała na mieście, a panna Chudzelewska od rana do nocy pracowała. Cóż pozostało Anielce?
Jak martwa maszyna spełniała codzienne obowiązki, lecz w duszy jej panowała pustka i nawet nie odczuwała już żadnej tęsknoty.
— Dlaczego Aniela tak źle wygląda? — indagował przy stole pan Bielawski.
— Można byłoby posądzić, że jest zakochana, — żartowała pani Bielawska napół serjo, obrzucając Anielkę przenikliwym wzrokiem.
Po tej rozmowie Anielka jeszcze bardziej zamknęła się w sobie, krocząc swą mroczną drogą dalej w samotności. Najchętniej pożegnałaby się z tym światem.
Aż dnia pewnego dostrzegła Anielka w kuchni mały piecyk do prasowania i zdawało jej się, że już kiedyś ten piecyk widziała gdzieś, gdzie o wiele sympatyczniej wyglądał, niż w kuchni Bielawskich.
Przecież matka Staśka miała taki piecyk do żelazek i to zupełnie taki sam! Spojrzenie Anielki ożywiło się nieco, serce poczęło bić mocniej. Mimo to jednak, gdy pani Bielawska weszła do kuchni, Anielka nie zadała jej żadnego pytania, tylko po-