Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

daleko, że trudno nawet byłoby z nim się później zobaczyć. Nigdy go nie zobaczy, tego była pewna, nigdy. I dopiero teraz uświadomiła sobie, że go bardzo lubi, a nawet może kocha i że wielką przykrość sprawi jej rozstanie ze Staśkiem.
Któż był dla niej tak dobry, jak on? Kto ją tak dobrze rozumiał? Kto tak pieszczotliwie całował ją w policzek? On ją także lubił, tego Anielka była pewna, a przecież musieli rozstać się nazawsze, na wieczność. Stasiek wyjeżdża!
Anielka odczuła w sercu taki ból i ujrzała taką pustką dokoła, że zdawało jej się, iż jest w tej chwili ptakiem, wtrąconym gdzieś w otchłań ciemną ze związanemi nazawsze skrzydełkami. Daleko, daleko w górze, gdzieś w oddali połyskuje niebo błękitem, ale jej tam nie wolno wrócić.
Tylko raz jeden jeszcze widziała Anielka Staśka, gdy przyszedł, aby się pożegnać z Bielawskimi. Ale czy to był ten sam Stasiek? Z bladej wychudłej twarzy spoglądały oczy tak smutno i tak beznadziejnie, że Anielka poczęła się o chłopca niepokoić. Ociężałym krokiem szedł ulicą, a ona spoglądała za nim w podnieceniu z ostatnią niewypowiedzianą, lecz błagalną prośbą:
— Tylko raz jeden obejrzyj się, Stasiu, aby i dla mnie choć to jedno zostało!
I Stasiek obejrzał się mimowoli, a Anielka po raz ostatni powiała ku niemu chusteczką. Odpowiedział jej skinieniem dłoni.
Słońce świeci, nadzieja rozpala się w sercu tym jednym ostatnim jasnym płomieniem... a potem występ muru przy jakiejś kamienicy. Wszystko