Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nagłą zmianę, bo w powrotnej drodze do dornu nagłym ruchem objęła Anielkę ramieniem i opowiedziała jej o młodzieńcu, który wolał córkę bogatego fabrykanta od biednej dziewczyny i tę biedną dziewczynę pozostawił na bruku ze złamanem sercem.
— Tą dziewczyną właśnie ja byłam, rozumie Aniela, — szeptała panna Chudzelewska drżącym głosem. — Nawet dziecka nigdy nie widział i ja się musiałam troszczyć o wszystko. Straszne to były czasy, a i teraz jeszcze nie idzie mi wszystko łatwo. Ale... — Oczy jej napełniły się łzami, — za nic na świecie nie oddałabym mojej Gieniusi. To mój prawdziwy promień słoneczny, moja jedyna radość. Jakżebym mogła bez niej żyć po tylu straszliwych przejściach!
Z oczu panny Chudzelewskiej poczęły spływać rzęsiste łzy, a Anielka zamiast ją pocieszać, tylko uczuła jeszcze większy szacunek dla tej kobiety która tak cudownie sama potrafiła sobie w życiu dawać radę. Więc dlatego pewno panna Chudzelewska tak ciężko pracowała od rana do nocy!
— Czy potem wszystkiem możesz mnie jeszcze trochę lubić, Anielo? — zapytała panna Chudzelewska.
Wówczas Anielka wybuchnęła płaczem, nie znając właściwie zupełnie powodu. Wstyd ją ogarnął, że panna Chudzelewska mogła jej zadać takie pytanie i zapragnęła nagle pocieszyć ją kilku przyjaznemi słowami.
Ramię przy ramieniu szły obydwie dalej, a myślami wracały wciąż do izby, z której przed kwadransem wyszły. Teraz nareszcie Gieniusia miała