Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

targowym, znowu z Wojtkiem poczęło się dziać coś niesamowitego. Co go wszystkie mądrości mogły obchodzić właśnie teraz, kiedy widział dokoła takie mnóstwo pięknych rzeczy, takie cudowne fajki i cybuchy, jakich nawet w najcudowniejszym śnie nigdy nie oglądał, kiedy widział takie mnóstwo tytoniu w blaszanych i tekturowych pudełkach, kiedy słyszał nawoływania handlarzy, którzy dla zwrócenia uwagi kupujących, wykrzykiwali i podrzucali do góry swe różnobarwne czapeczki.
Dla starego Wojtka stanowczo było tego za wiele. Więc życie w mieście jest takie beztroskie i wesołe? Teraz dopiero stary Wojtek zrozumiał, dlaczego tyle ludzi przenosi się do miasta! Tuż obok Anielki, która kupowała dla Staśka prześliczną ustną harmonijkę, Wojtek przystanął, wydał okrzyk radości, podrzucił wysoko wgórę swój kapelusz i wyciągnął z kieszeni sakiewkę z pieniędzmi.
— Dzisiaj kupię sobie nowy cybuch i nic więcej! — postanowił, cmokając z zachwytem językiem.
Anielce zrobiło się jakoś dziwnie przykro, lecz Romek zaśmiał się:
— Zostaw go w spokoju. Biedak nic ciekawego w życiu nie widział. Niechaj choć raz odda się całkowicie wesołości.
Matka na jednym ze straganów wybrała dla Romka parę wysokich butów z cholewami i trochę słodyczy na drogę. Anielka podarowała bratu dużą czerwoną chustkę do nosa, na której wymalowany był ratusz miejski, a do tego jeszcze stalową dewizkę do zegarka i pięknie nabijany blaszkami pasek.