Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się, że bombonierka napełniona była calem mnóstwem okrągłych pastylek czekoladowych. Ile to musiało kosztować! Właściwie Stasiek nic na ten temat nie powiedział, tylko całkiem zwyczajnie w przejściu wsunął jej tę bombonierkę do kieszeni fartuszka. Czyż można się dziwić, że Anielka dostrzegłszy jego ruch, sama zapłoniła się, jak róża?
W godzinę, czy dwie potem z kilkudziesięciu groszami w kieszeni, które zarobiła od pani Kudelskiej i panny Chudzelewskiej za przynoszenie nafty ze sklepiku, stała Anielka na placu targowym, zatopiona w wirze pulsującego dokoła życia i wciąż mająca wrażenie, że te wszystkie cudne rzeczy nie na jawie widzi, tylko we śnie.
Właściwie co miała kupić dla Staśka, dla brata Romka? Za godzinę matka miała przyjechać do miasta, a w liście, który Anielka przed kilku dniami otrzymała, komunikowała pani Lipkowa, że oprócz niej i Romka, przyjedzie również do miasta Wojtek, służący Styków.
Jakie to wszystko było dziwne, nieoczekiwane i jakby mające mało wspólnego z prawdą! Anielka nie potrafiła jednak dłużej myśleć o tem, tak była zajęta oglądaniem rozmaitych pięknych rzeczy na straganach jarmarcznych.
Kto właściwie jadł na takich talerzach ze złotemi obwódkami i kto pił z takich cieniutkich szklanek, które w słońcu połyskiwały, jak drogie kamienie? A te guziki, te teczki do papieru, te portmonetki, portfele... Kto widział podobne cudowności na jarmarkach w Wielkiej Wsi? Boże drogi, a te lusterka, takie ogromne i tak ślicznie błyszczące,