Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

no. A ulicą kroczył już Stasiek wysoki i dumny, z lampą naftową na ramieniu, nie oglądając się absolutnie poza siebie. Odważny był, nie bał się nikogo.
— W niedzielę pójdę znowu z Irenką na ulicę Górną, — przemknęło Anielce przez myśl. I nagle poczęła zapytywać siebie samą, dlaczego ostatnio panna Chudzelewska tak często odwiedza matkę Staśka i z dzieckiem, które pani Miszczakowa wzięła na wychowanie, z tą jasnowłosą Gieniusią, codziennie prawie wychodzi na spacer. Czy znała dziewczynkę już dawniej, czy też odrazu tak ją polubiła?
Dziecko zresztą było naprawdę wyjątkowo mile i śliczniutkie. Stasiek miał poprostu do niej słabość, chociaż wogóle bardzo lubił dzieci, najlepszy dowód, jak się potrafi bawić z Irenką.
Stasiek.... Anielka ciągle mimowoli musiała wracać myślą do niego. Wszystko, co robił, wydawało jej się niezwykle piękne i szlachetne, wszystko co mówił, — dobre i prawe.
Tego samego wieczoru Anielka znalazła na dnie kuferka karteczkę, którą niegdyś dostała w czekoladowem jajku i na której blondyn z fabryki czekolady wyznał jej w tak naiwny sposób swe uczucie. Nie zastanawiając się dłużej, podarła karteczkę na drobne kawałki i wrzuciła ją do ognia.