Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tw w obecności wszystkich dokuczać tamtemu na dachu.
Wyglądając tak przez okno, ujrzała nagle Staśka, idącego ulicą z nową lampą naftową na ramieniu. Jaki był szczupły, wysoki i zgrabny! Ale cóżto? Dostrzegła nagle skradającego się tuż za Staśkiem jasnowłosego chłopca z fabryki czekolady. Czyżby Stasiek go nie zauważył? Anielka pośpiesznie otworzyła okno.
Z szybkością błyskawicy blondyn podstawił Staśkowi nogę, że omal biedak nie przewrócił się i nie stłukł trzymanej na ramieniu naftowej lampy. Co za bezczelność! Jak śmiał Staśkowi podstawiać nogę! Ale Anielka nie miała już czasu nawet krzyknąć, bo lampa naftowa stała na ulicy, a Stasiek biegł za napastnikiem w stronę fabryki czekolady.
Teraz... bęc! Blondyn się zachwiał. Stasiek pochylił się nad nim i wymierzył mu siarczysty policzek.
— Teraz będziesz wiedział, z kim masz doczynienia, — usłyszała Anielka podniesiony głos Staśka.
Odwróciwszy się na chodniku, spojrzał w okno Anielki, ona zaś uśmiechnęła się doń radośnie.
— Łotr! Dziewczynkarz! — wołał z wściekłością zaczerwieniony blondyn, trzymając dłoń na obolałym policzku.
Anielka zauważywała, że miał spodnie podarte na kolanie i u jednego buta wisiał mu obcas. Jakie to śmieszanie wyglądało! Ma nauczkę za głupie wystąpienia, pomyślała Anielka, zamykając ok-