Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chłopak, gdzieś zgubił w powrotnej drodze do rodzinnego miasta.
— Słyszałem, że kawalera napadli rozbójnicy, — śmiał się pan Bączek, klepiąc się po okrągłym brzuszku. — A mówiłem, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej! Właściwie, gdzie kawaler był przez tak długi czas?
Na to pytanie młody podróżnik nie miał ochoty odpowiadać. Obrzuciwszy wściekłem spojrzeniem Staśka, opuścił pośpiesznie dach domu Bielawskich, żegnany głośnym śmiechem zebranych na dachu kobiet
Nie czas jednak było na żarty, bo pożar w dzielnicy Cegłowa wzrastał z każdą chwilą, więc ludzie znowu posmutnieli. A co będzie, jeżeli płomienie przeniosą się na okoliczne domy?
W ciągu kilku godzin mieszkańcy miasta stali na dachach, obserwując z niepokojem panoszący się żywioł i nie mogąc powrócić do przerwanej pracy. Niektórzy udali się do Cegłowa i po pewnym czasie wrócili stamtąd, przynosząc wiadomość, że pożar powoli przygasa. Ale wszystko było spalone, miastu jednak nie groziło żadne niebezpieczeństwo. Ludzie uspokoili się trochę. Poczęto rozmawiać z ożywieniem i przypominać sobie rozmaite nieszczęścia, jakie się już w życiu komuś przytrafiły.
Anielka opuściła stanowisko swe na dachu, zeszła do swej izdebki i stanęła w oknie. W zamyśleniu wyglądała na ulicę, nie mogąc w żaden sposób wrócić do przerwanej roboty. Właściwie Stasiek brzydko się zachował, bo nie powinien był