Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

naprzeciwko, po przeciwległej stronie ulicy, na jednym z dachów stał ktoś, kogo pożar zdawał się absolutnie nie obchodzić, kto zdawał się nie widzieć nic dokoła, oprócz kędzierzawej ciemnej główki dziewczęcej na dachu domu Bielawskich. A ponieważ Anielka zupełnie nie patrzyła w tę stronę, chłopcu nie pozostało nic innego, tylko z narażeniem własnego życia, po dachach sąsiednich domów przedostać się na dach fabryki czekolady. Oczywiście te jego akrobatyczne wyczyny wzbudziły okrzyki oburzenia wśród zebranych widzów.
— Taki smarkacz chce jeszcze drugie nieszczęście sprowadzić, mało tego, że hotel się zapalił, — szemrano dokoła, powstrzymując chłopca głośnemi upomnieniami. Chłopak jednak, nie zastanawiając się już dłużej, zeskoczył z dachu fabryki czekolady na dach, na którym stała Anielka z zabarwioną rumieńcem twarzą. Boże święty, przecież to był ten blondyn z fabryki czekolady, więc widocznie już wrócił z podróży!
Ale już i inni chłopca poznali, a również poznał go i Stasiek. Niewiadomo, czy zdenerwował się tak rumieńcem Anielki, czy też groza pożaru tak nań podziałała, bo nagle zawołał:
— O, ten łazik już wrócił z zagranicy!
Wszyscy dokoła wybuchnęli śmiechem i poczęli przyglądać się nieszczęsnemu jasnowłosemu akrobacie. Mistrz piekarski Bączek, który widocznie również nie darzył wielką sympatją blondynka, zaczął go dopytywać o jakąś walizkę, którą podobno