Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie, nie! — protestowała reszta towarzystwa. — I tak jeszcze wcześnie będziesz w domu.
Dalekie wierzchołki pagórków znaczyły się złocistym konturem na tle pogodnego błękitu nieba. Gdziekolwiek spojrzeć, wszędzie błękit i złoto.
— Ślicznie! — wyszeptała Anielka, ale w sercu jej zrodziła się znowu jakaś niewytłumaczona tęsknota.
Mimo tak licznego towarzystwa, coraz bardziej teraz odczuwała swą samotność. Oczy jej błyszczały, lecz czaił się w nich jednocześnie jakiś dziwny smutek.
Jednak w drodze powrotnej Stasiek chwycił mocno Anielkę pod rękę i obydwoje poczęli biec radośnie przed siebie. Dłoń Staśka była taka ciepła i potrafił trzymać tak mocno, że Anielce znowu serce zaczęło mocniej bić w piersi. I pierzchły nagle wszystkie troski i smutki, wszelkie zmartwienie roztopiło się, jak śnieg pod wpływem pieszczoty słonecznych promieni. Ręka w rękę kroczyła Anielka ze Staśkiem piaszczystą drogą i obydwoje śpiewali, jak rozweselone ptaszęta, chwalące piękno, które im Stwórca zgotował.