Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

SiosieK niósł w ręku rulon papierowy.
— Narysowałem coś dla ciotki, — wyjaśnił, — pójdziecie ze mną do niej?
W jasnym słonecznym pokoju, na jednam z łóżek siedziała siwa kobieta, podobna zupełnie do matki Staśka, tylko starsza i bardziej wychudzona. Ręce jej błądziły po kołdrze, aż wreszcie natrafiły na wyciągniętą rękę chłopca.
— Zdaje się, że znowu urosłeś, — zauważyła, a na wychudłej jej twarzy zajaśniał uśmiech. — Coś mi ładnego przyniósł?
Poczęła palcami wodzić po rozłożonych na kołdrze rysunkach, Stasiek zaś tłumaczył jej, co te rysunki wyobrażają. Wreszcie ciotka poprosiła, aby przybito jej rysunki siostrzeńca na ścianie, nad łóżkiem,
— Prawdziwy z ciebie artysta, Stasiu, — cieszyła się niewidoma, otwierając szufladkę swego nocnego stolika. — Patrz, mam tu dla ciebie ka wałek białego chleba i trochę chałwy. Za tę złotówkę kup sobie znowu papieru do rysunków, dobrze? Sprawiasz mi temi rysunkami ogromną przyjemność. — Błogi spokój odmalował się na bladej, wychudłej twarzy niewidomej, błądzące wciąż po kołdrze ręce uspokoiły się na chwilę.
Nagle stojącej opodal Anielce wypadła z ręki torebka i potoczyła się na podłogę.
— Czy tam jest siostra? — zapytała chora.
— Nie, to Anielka z Wielkiej Wsi, — odpowiedział Stasiek trochę zmieszany. — Już cioci o niej opowiadałem. Przyszła także ta mała, którą Bielawscy wzięli na wychowanie.