Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak, tak, Anielka z Wielkiej Wsi. A gdzież ona jest? — indagowała ciotka Staśka. Poczęła błądzić rękami w powietrzu, dotknęła ramienia Anielki, przyciągnęła ją do siebie i zaczęła z nią przyjaźnie rozmawiać.
Dla biednej chorej kobiety ta rozmowa ze Staśkiem i Anielką była prawdziwą rozrywką. I nagle niewidoma chwyciła ręce Anielki i Staśka w swoje kościste szczupłe dłonie. Irenka z apetytem zajadała chałwę, a ciotka Staśka życzyła dwojgu młodym doczekania pięknego dnia w życiu i szczęśliwego wspólnego życia w przyszłości.
— Może ja już nie doczekam, — mówiła przyciszonym głosem.
Tutaj Stasiek wybuchnął głośnym śmiechem.
— Co sobie ciocia myśli! Przecież ja na przyszłą niedzielę znowu tu przyjdę!
Na odchodnem Anielka musiała przyrzec niewidomej, że podczas następnej wizyty zaśpiewa jej kilka pieśni przy akompanjamencie mandoliny pożyczonej od siostry-pielęgniarki.
Ale, gdy wyszli ze szpitala, Stasiek nagle zatrzymał się u bramy.
— O śmierci dotychczas jeszcze nigdy nie mówiła, — wyszeptał, — boję się, że coś złego przeczuwa.
Dopiero, gdy znaleźli się w drugim pawilonie i stanęli przy łóżku małego Wiecha, który w Wielkiej Wsi u ogrodnika Matysiaka pracował, Staśkowi powrócił dobry humor i znowu zapomniał o swych smutnych przeczuciach.
Niby król, siedział mały Wiech w czyściutkiem