Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szcze dość długi czas chusteczka Anielki powiewała z okna, ale wkrótce zniknęła. Anielka jechali do K., do swego nowego upragnionego celu!
Czy to były takie same lasy, te, które pociąg teraz mijał? Czy nie były wyższe, bardziej zielone i bardziej tajemnicze od tych, które zawsze widywała Anielka w okolicy rodzinnej swej wioski? A co się znajdowało za temi lasami?
Anielka nie dostrzegała wesołych uśmiechów tych wszystkich łudzi, którzy siedzieli w jej prze dziale. O nie! Z haftowaną podróżną torbą na kolanach, z biletem mocno zaciśniętym w dłoni siedziała na swem miejscu przy oknie i z szeroko rozwartemi oczami czekała na to coś wielkiego, co miało nadejść. I słusznie, lasy się rozstąpiły. Oczom Anielki ukazały się pola, łąki na wielkiej, wielkiej przestrzeni, jakiej jeszcze nigdy nie widziała. Błękitny nieboskłon rósł i rósł i biegł gdzieś w dal nieskończoną. Więc to był świat? I taki duży?
Zdziwionemi oczami, lękając się prawie oddychać, spoglądała Anielka przez okno. Nie mogła wszystkiego dokładnie zaobserwować, bo pociąg biegł coraz szybciej, mijając strumienie i rzeki, turkocząc coraz mocniej na żelaznych mostach. Swoboda, swoboda! turkotały koła wagonu radośnie, a w serduszku Anielki było coraz jaśniej i weselej.
Chętnie wyśpiewywałaby tę pieśń wolności razem z żelaznemi kołami wagonu, bo przecież świat był jeszcze piękniejszy i większy, niż sobie wyobrażać. Obraz za obrazem przemykały przed jej oczami. Pociąg się zatrzymał. Ludzie wsiadali i wy-