Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kilku tygodniami, podczas jego pobytu w domu, siedziała blada i osowiała pod piecem? Właśnie tej osowiałej Anielce chciał dać na drogę kiełbasę i chleb, które przyniósł z sobą. Ale teraz z pod słomkowego kapelusza, opasanego wzorzystą wstążką, spoglądały ku niemu tak uradowane oczy, że Romek nagle zawstydził się swej kiełbasy.
Gdy jednak Anielka na peronie otworzyła swa torbę podróżną i wyciągnęła z niej cały pęczek pięknych suszonych owoców, Romek uspokoił się trochę i postanowił swój podarunek wręczyć jednak siostrze.
— Dostałam od mamy kilkadziesiąt groszy, żebym miała na rozrywki w niedzielę, — szepnęła Anielka.
Teraz Romek był już całkiem odważny. Zaprowadził Anielkę do długiego pociągu, jadącego do K., wynalazł jej doskonałe miejsce przy oknie i złożył przed nią na ławce swoje dary. Anielka przyjęła je z wielką radością. Takiej całej kiełbasy jeszcze nigdy w życiu nie miała na własny użytek.
— Dziękuję ślicznie, — wyszeptała, spoglądając na tego dawnego Romka, jak na wielkiego pana, który może się zdobyć na to, żeby kupić całą długą kiełbasę.
— Jak ci tam będzie niedobrze, to przyjeżdżaj do mnie. Już ja ci tu znajdę jakieś zajęcie, — pochwalił się Romek, któremu kiełbasa otrzymana od majstrowej, poprostu do głowy uderzyła. — Jedź z Bogiem, Anielciu!
Nowy pociąg z wielu, wielu wagonami, począł jęczeć i turkotać aż wreszcie ruszył z miejsca. Je-