Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Fabryczny dozorca Hilary nie mógł tego zrozumieć. Wcale nie pragnęła jechać do miasta. Pragnęła tylko zobaczyć, co się znajduje za górami, co się znajduje tam daleko, daleko, poza fabryką!
Stanęła znowu przy oknie i zawisła wzrokiem w przestrzeni, jakby witając radośnie spozierające ku niej szczęście. Widziała wąskie uliczki Wiatrowa, te same, któremi przed kilku laty wędrowała z Babcią, wówczas, kiedy jeszcze nie przechodził tędy pociąg, wówczas, kiedy babcia nosiła na tutejsze jarmarki swe towary. Widziała ją jak żywą na wąskiej uliczce, idącą rzeźkim krokiem, widziała jej roziskrzone radością oczy, gdy słońce ukazało się ponad lasem. Oczy Anielki zaszły mgłą.
— Babciu, — westchnęła na pół z radością, na pół z bólem, wspominając te dawne lata, kiedy babcia jeszcze żyła.
Przecież i babcia za czasów swej młodości powędrowała w daleki świat i nic złego jej się nie stało. To radosne wspomnienie dodało Anielce odwagi.
— Babciu, — szeptały jej wargi, a tymczasem pociąg mknął w stronę Wiatrowa, zaś Anielce zdawało się, że tak samo, jak przed laty czuje w swej ręce pomarszczoną dłoń babci. Cóżby jej się wobec tego stać mogło?
W Wiatrowie Anielka wysiadła z przedziału trzeciej klasy, trzymając w jednej ręce swą czerwoną parasolkę, w drugiej — haftowaną torbę podróżną, dzięki której uczeń malarski Roman Lipka, rozglądający się po stacji, poznał wreszcie swą siostrę. Czyż to była istotnie Anielka, która przed