Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Anielka uciuła nagle dotkliwy ból na sama myśl o rozstaniu i przytuliła rudą główkę dziewczynki do swojej piersi. Nie, nie, tego maleństwa samego zostawiać nie wolno.
Przed wieczorem w kuchni zjawiła się matka Staśka i zapytała Anielkę o panią Bielawską.
— Pragnę z nią pomówić, — rzekła, patrząc na Anielkę przyjaźnie. — Tym sposobem, jakim obydwoje ze Stasiem chcieliście z nią walczyć, napewno sprowadzilibyście jeszcze gorsze nieszczęście. Pani Bielawska nie zrozumiałaby tego. Ta kobieta pojmuje tylko własne cierpienia, a nigdy nie potrafi otworzyć szerzej oczu na cierpienia innych. Postanowiłam spróbować, aby wytłumaczyć to wszystko pani Bielawskiej, chociaż wątpię, czy mi się to uda.
Gdy obydwie panie zamknęły się w bawialni, Anielka poczęła naparzać kawę, potem zaś zabrała się do smażenia placuszków, nucąc przytem wesoło. Było jej dziwnie lekko i wesoło na duszy, bo zdawała sobie sprawę, że gdziekolwiek matka Staśka się ukaże, wszystko musi przyjąć jak najlepszy obrót.
I słusznie! Nazajutrz pani Bielawska zaczęła tak rozmawiać z Anielką, jakby właściwie w ciągu ostatnich dni nic ważnego nie zaszło i jakby to wszystko, co ją tak bardzo zdenerwowało, przeszło już dawno w zapomnienie. Pani Kudelska pozostała w swojej izdebce na poddaszu i wszystko wróciło do dawnego spokojnego trybu. Trwało tak do pewnej środy przedpołudniem.
Właśnie w ową środę pani Bielawska skonstatowała nagle, że główka Irenki nie była zupełnie