Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Niczego lepszego się po niej nie spodziewałem, — mówił ze złością, gdy Anielka zjawiła się na umówione spotkanie za domem. — Co niedziela biega do kościoła i modli się w pierwszej ławce a biedną kobietę chce z domu wyrzucić. Ładna mi pobożność!
Anielka i Stasiek postanowili z zapałem trzymać stronę pani Kudelskiej i jej syna, choćby nawet oboje mieli utracić pracę.
— Ja tam sobie jakieś miejsce znajdę, — pocieszała się Anielka.
— Pan Bielawski nie będzie się chciał mnie pozbyć, — zapewniał Stasiek, — ale jeżeli pani Kudelska ma stąd pójść, to i my pójdziemy.
Z tem postanowieniem Anielka i Stasiek pożegnali się i każde z nich wróciło do swoich obowiązków.
Na schodach natknęła się Anielka na Irenkę, która radośnie chwyciła ją za rękę i której twarzyczka rozjaśniła się nagle uśmiechem.
— Czy będę mogła zawsze pozostać z tobą? — zapytało dziecko nieśmiało.
Z panią Bialawską Irenka nigdy nie zamieniła ni słowa, co zresztą nikogo nie dziwiło, bo ogólnie uważano Irenkę za dziecko głupie, zdziczałe i niewychowane. Na dźwięk słów Irenki Anielka uczuła ciężar na sercu.
— Co się stanie z tem maleństwem, jak ja stąd pójdę? — pomyślała. — Kto będzie pamiętał jej śniadaniu, obiedzie i kolacji? Pani Bielawska przecież z pewnością nią się nie zajmie. Pani Bielawska niezbyt kocha dzieci.