Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kudelska, wznosząc ku górze splecione dłonie. — Jest to zadanie jedyne, które mi wżyciu pozostało. Ale co będzie, gdy Pan Bóg wkrótce powoła mnie do siebie? Ktoś musi mu przecież pomagać w dźwiganiu tego ciężaru...
I stroskana matka, zalęknionem spojrzeniem zawisła na twarzy panny Chudzelewskiej, stojącej tuż przy niej, ta zaś odjęła na chwilę chusteczkę od twarzy i skinęła głową, uśmiechając się do pani Kudelskiej przez łzy.
Co to wszystko miało znaczyć? Anielka przesunęła dłonią po czole, jakby pragnąc się upewnić, że nie śni w tej chwili.
— Ale Aniela nie powie o tem nikomu, co u mnie widziała i słyszała, — prosiła pani Kudelska, spokojna już zupełnie po chwili. — Nigdy niewiadomo, co człowieka w życiu czeka.
Z piersi Anielki dobył się głuchy szloch, jakby koło młyńskie terkoczące wciąż pod podłogą, nagle zaterkotało w jej własnem sercu. Pochyliła się i ukryła twarz na piersi pani Kudelskiej, błagając o przebaczenie, że kiedyś przez nieuwagę sprawiła jej tyle przykrości. Pani Kudelska jednak potrząsnęła tylko głową, nie mogąc wymówić ani słowa.
Gdy Anielka po pół godzinie wróciła do swej izdebki, blask promieni księżycowych spoczywał na bladej twarzyczce dziecka, odcinającej się od śnieżnej bieli poduszki. Głęboki błogi spokój panował w maleńkiej izdebce na poddaszu, a Anielka w głębi serca odczuła tak gorące pragnienie dopomagania cierpiącym ludziom, że złożyła dłonie i poczęła