Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czce zabił swego towarzysza. Nie chciał tego, ale tamten już więcej się nie podniósł. Stary Kudelski umarł ze zmartwienia, a nieszczęśliwa matka ciągle tu czeka na tem poddaszu i stawia codziennie wieczorem świecę na oknie, aby jej syn w miłość matczyną nie zwątpił. Bo skąd biedak miałby ochotę do życia, gdyby nie zdawał sobie sprawy, że ktoś tu ciągle na niego czeka?
Panna Chudzelewska mówiła teraz zupełnie, jakby nikogo w pokoju nie było. W pewnej chwili podbiegła do drzwi, chwyciła za klamkę i wyjrzała na ciemny korytarz.
— Pani Kudelska już wróciła. Chodźmy, Anielo! Aniela już wie o wszystkiem. Pójdziemy ją pocieszyć.
W przyćmionym blasku lampy siedziała przy stole pani Kudelska z błyszczącym wzrokiem i załamanemi rękami.
— Dobry z niego chłopiec, — szeptała, kiwając głową, — niepokoił się o mnie, bo od dwóch tygodni nie byłam u niego i nie dawałam mu znaku życia. Niepokój był taki straszny, że wydostał się stamtąd, aby mnie zobaczyć. Teraz wrócił tam znowu. Może naczelnik nie weźmie mu tego za złe. Biedny, kochany chłopak!
Z błyszczących oczu spłynęły dwie wielkie łzy po pomarszczonych policzkach i spadły na spracowane wychudłe ręce. Były to łzy matki stęsknionej za swem dzieckiem.
Panna Chudzelewska przysłoniła twarz wyjętą z kieszeni chusteczką. Anielka również zapłakała całkiem mimowoli.
— Czekam wciąż na niego, — szeptała pani