Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Cóż ona takiego przeżyła? Widocznie coś bardzo smutnego, bo w żaden sposób nie może powstrzymać się od łez. Anielka na zapłakaną twarz panny Chudzelewskiej poprostu patrzeć nie mogła, i po chwili również uczuła pod powiekami piekące Izy.
I co ma teraz pannie Chudzelewskiej powiedzieć? Dlaczego człowiek nie może dopomóc wszystkim ludziom, dlaczego nie może uczynić tak, żeby wszyscy byli szczęśliwi!
— Tegobym tylko pragnęła, niczego więcej, — szeptała Anielka, spoglądając serdecznie i przyjaźnie na pannę Chudzelewską, która siedziała wciąż jeszcze na krawędzi łóżka Irenki.
— Jak ona spokojnie śpi, — uśmiechnęła się przez łzy panna Chudzelewska. — Przywołam tu panią Kudelską, żeby tę małą zobaczyła.
I panna Chudzelewska wyszła z izdebki Anielki, ale już później do niej nie wróciła. Czyżby zapomniała?
Gdy Anielka wyszła na korytarz, usłyszała przez ścianę jakiś obcy męski głos. Skąd ten głos pochodził? Kto tutaj mógł być? Czyżby złodziej? A może Julek Postrach? Albo... Przecież wszyscy wiedzieli, że jakiś więzień uciekł dzisiaj rano!
Anielka była tak zdenerwowana i przerażona, że własnych drzwi znaleźć nie mogła. Zdławiony krzyk uwiązł jej w gardle, nie mogąc z przerażenia wydostać się nazewnątrz.
Nagle drzwi pokoju pani Kudelskiej otworzyły się i Anielka ujrzała ją przestępującą próg wraz z jakimś młodym mężczyzną. Mężczyzna ten... mężczyzna ten miał na sobie więzienne ubranie... Anielce