Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nęła krwawym rumieńcem. O tem stanowczo myśleć nie powinna. Na samem dnie kuferka leżało przecież czekoladowe serce, ale ono właściwie nie posiadało żadnego znaczenia. Było tylko dowodem czegoś bardzo głupiego i dziecinnego. Stanowczo niema nad czem się zastanawiać.
Ociężale spoczęła czerwonozłota główka Irenki na białej haftowanej błękitną bawełną poduszce. Anielka otuliła dziecko ze wszystkich stron kołderką i stała przez chwilę w zamyśleniu, pochylona nad łóżkiem.
— Wygląda, jak aniołek, — przyszło na myśl Anielce. — Co to za ludzie, którzy potrafili z takiem maleństwem tak źle się obchodzić! Dlaczego takich ludzi nie zamyka się w więzieniu?
Gdy panna Chudzelewska wróciła do domu, uchyliła cichutko drzwi izdebki Anielki, pragnąc również obejrzeć Irenkę.
— Ach, cóż za śliczne włoski, — zachwycała się, gładząc pieszczotliwie główkę dziewczynki. — Niech Aniela będzie dobra dla tego maleństwa.
Anielka zupełnie nie rozumiała, dlaczego nagle łzy napłynęły do oczu panny Chudzelewskiej i biedaczka musiała ukryć twarz w dłoniach, poczem z piersi jej dobył się głuchy szloch.
— Ach, tak, — powtarzała, — życie jest takie ciężkie. Może kiedyś opowiem Anieli moją smutną historję. Aniela jest przecież taka rozsądna.
Coś takiego Anielka usłyszała po raz pierwszy w życiu. Zawahała się mimowoli, ale jednocześnie odczuła pewne zadowolenie. Jeżeli panna Chudzeiewska tak mówi, to prawdopodobnie ma słuszność.