Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I znowu maleńka wychudzone twarzyczka ukryła się w ramionach, a chude ciałko, poorane czerwonami bliznami i sińcami, zanurzyło się w ciepłej wodzie.
— Boże święty, czyż to jest wysypka? Czy tem się nie można zarazić? — zapytywała lękliwie pani Bielawska.
— Woda od tego zrobiła się zupełnie żółta, — dziwiła się przywołana przed chwilą pani Sączkowa, która koniuszczkami palców uniosła wgórę ramię Irenki.
W duszy Anielki coś się nagle buntować poczęło, pochyliła się więc i poczęła śpiesznie wylewać wodę z wanny.
— Trzeba jej włożyć tę koszulkę, którą przechowałam z dziecinnych lat mojej córki, — rzekła pani Bączkowa, — a tu są majteczki i sukienka.
— Ach, pani zawsze miała takie dobre serce, — chwaliła ze wzruszeniem chlebodawczyni Anielki. — Niech Aniela da jeszcze dziecku filiżankę mleka i położy je do łóżka. Mnie tak w głowie szumi, że niezdolna byłabym teraz do żadnej pracy.
Ale małej Irence już w kąpieli główka ciężko opadała na ramię i powieki zakończone długą rzęsą przymykały się coraz bardziej.
— Chodź, — szepnęła Anielka, — chodź, zaniosę cię do łóżeczka nagórę.
I gdy Anielka z dzieckiem na ręku wspinała się po trzeszczących drewnianych schodach, uświadomiła sobie nagle, że jest w tej chwili bardzo szczęśliwa i zadowolona. Może to Stasiek — Anielka, chociaż jej nikt w tej chwili nie widział, spło-