Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

skoczka dla zainteresowanyah widzów. Wreszcie jednak Anielka i Stasiek zmęczeni długą drogą, stanęli u celu.
Bracia i siostry Staśka, Andzia od bydła i Henio rudego furmana, stali tuż przy drewnianej barjerce i śmieli się z całej duszy ze sztuczek pokazywanych przez clowna. Wszyscy natychmiast rozstąpili się przed Anielką. Właśnie w tej chwili na placyku ukazał się linoskoczek.
Szmer przebiegł po zasłuchanych i zapatrzonych widzach. Przecież to było prawdziwe przedstawienie. Linoskoczek tańczył na zawieszonym wysoko sznurze, przechylał się i robił najniebezpieczniejsze skoki, oświetlony raz czerwonym, to znów błękitnym reflektorem, zawieszony niejako między niebem i ziemią, kołysząc się lekko w takt grającej ochoczo harmonji. A ci, którzy stali na ziemi i pochłaniali go zachwyconym wzrokiem, mimowoli poczęli robić te same, co i on ruchy, potem zaś wybuchnęli jednogłośnym okrzykiem, gdy linoskoczek tam na górze przystanął na chwilę i skłonił się w podzięce publiczności. Ktoby coś takiego potrafił! W piersi Anielki serce bilo coraz mocniej. Klaskała i krzyczała wraz ze Staśkiem, a potem znowu śmiała się ze sztuczek clowna.
Wreszcie przedstawienie skończyło się. Ludzie poczęli opuszczać plac widowiskowy. Trudno było myśleć o spaniu, trudno było leżeć w łóżku, jak Bielawscy, to też Anielka, Stasiek i jego rodzeństwo postanowili nie wracać jeszcze do domu.
Stefan Turek, jeden z sąsiadów Staśka, trącił zlekka swego brata w bok i powiedział: