Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Stał na rogu wąskiej uliczki, czekał! Przejęta radością, zapomniała Anielka na chwilę, że była już przecież panną Lipkówną. Jej błękitne oczy, błyszczące teraz niesamowicie, zatonęły na dłuższy moment w ciemnych oczach Staśka, poczem obydwoje wzięli się za ręce i zaczęli biec przed siebie tak szybko, że aż wijące się loki Anielki tańczyły, idąc w zawedy z wiatrem.
— Co, przez okno wyskoczyłaś, a pani Bielawska już leży w łóżku? Więc będziemy musieli zpowrotem przez okno cię podsadzać. Mam nadzieję że na przedstawieniu jeszcze jakieś miejsce się dla nas znajdzie.
Biegnąc tak, Stasiek i Anielka śmieli się do łez, bo co chwilę coś nowego i za każdym razem coś weselszego przychodziło im na myśl, co chwilę to jedno, to drugie musiało powiedzieć coś bardzo zabawnego. Na jakimś zakręcie ulicy omal nie wpadli na stojącą na jezdni dorożkę, bo przecież dookoła panowały ciemności. Właściwie nie, ciemno tak znowu nie było. Od czasu do czasu widzieli jakąś latarnię, która po chwili znów się skrywała za występem kamienicy. Co pewien czas Anielka przypominała sobie majstrową, pokazując Staśkowi minę groźną, jaką pani Bielawska miała, gdy dziwiła się jej zachciankom i kazała natychmiast udać się na spoczynek.
A Anielka zamiast do łóżka, wydostała się na ulicę. Żeby to pani Bielawska wiedziała!
Właściwie dla Staśka to przedstawienie zaprodukowane po drodze przez Anielkę, było o wiele ciekawsze i zabawniejsze, niż przedstawienie lino-