Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzisiaj wcześniej, niż zwykle udali się na spoczynek, po tej wymianie zdań zaległa cisza.
Na górze jednak w maleńkiej izdebce na poddaszu stała bezradnie Anielka, zupełnie jeszcze ubrana. Cóż w tem było złego, że chciała dzisiaj zobaczyć tańczącego na sznurze linoskoczka? Przecież w domu zawsze jej pozwalano chodzić na te przedstawienia, chodził z nią nawet Stefek i Romek. W domu również nikt jej codziennie nie wymawiał, że to, lub tamto nie wypada dziewczynie z przyzwoitej rodziny! Z nagłym buntem Anielka odrzuciła wtył głowę, oczy jej zabłysły, ręce sięgnęły po chustkę i otworzyły energicznie drzwi. Stasiek z pewnością czekał za domem. Czy stał tam jeszcze dotychczas? Może już dawno odszedł. Ach, żeby chociaż te schody tak nie trzeszczały. Możliwie najciszej i najostrożniej, zbiegła Anielka po schodach na najniższe piętro domu, ale drzwi wejściowe były zamknięte! Anielka nie miała klucza, to też przez chwilę stała w korytarzu bezradnie. Nagle jednak skierowała się ku drzwiom, prowadzącym z korytarza do warsztatu. W warsztacie okno było wyjątkowo duże, a po drugiej stronie, pod oknem stał pieniek do rąbania drzewa. Anielka musi tem oknem wydostać się z domu! Trzeba się tylko wspiąć, schwycić za parapet i wyskoczyć... Po chwili Anielka Lipkówna znajdowała się na maleńkiem podworeczku, tuż obok fabryki czekolady. Więc była na swobodzie! Jak cudownie woda połyskuje w srebrzystych promieniach księżyca!...
— Stasiu!