Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z domu, że może biec szybko przez ulice, mijać domy wysokie i niskie, jak ci wszyscy ludzie, którzy sobie tak beztrosko po ulicach spacerują. Pani Bielawska wydała jeszcze kilka poleceń w kwestji sprawunków, i Anielka wybiegła pośpiesznie, radując się pogodnem niebem, zalaną słońcem ulicą i wogóle życiem, które wydało jej się teraz przecudowne. Kroczyła betonowym chodnikiem, jak stateczna jejmość, trzymając koszyk na ramieniu i kiwając głową w stroną Andzi od bydła, którą dostrzegła po przeciwległej stronie. Potem przyśpieszyła kroku, kierując się do straganów z zieleniną, za któremi po całych dniach przesiadywały kłótliwe przekupki.
Przechodząc jednak przez most i mijając przystań, mimo srogich ostrzeżeń pani Bielawskiej, Anielka musiała przystanąć, aby się przyjrzeć płynącym ku brzegowi statkom.
Dwoje cieląt, przywiązanych na pokładzie jednego ze statków, odwiązano teraz, chcąc wyprowadzić je na plac targowy, cielęta jednak w żaden sposób nie chciały opuścić pokładu. Czy je na śmierć prowadzą? Czy one zdają sobie z tego sprawę.
Może Anielka powinna była pomóc tym ludziom przy wyprowadzeniu ze statku cieląt? Ale nim jeszcze zdążyła cośkolwiek postanowić, chwyciła z ziemi swój koszyk i poczęła uciekać w takich podskokach, jakby tutaj, na placu targowym urządzała jakieś nadzwyczajne przedstawienie. Oto cielęta urwały się ze sznura, wybiegły na plac, a za niemi świnie, kwicząc przeraźliwie. Z rozdzierającem