Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

odpowiedź na to, bo pani Bielawska zażywszy owe cudowne krople, uspokoiła się nieco i poczęła narzekać:
— Przecież trudno mi powiedzieć nie. Głupio się to wszystko ułożyło. Ale co z tym dzieciakiem robić? Pozatem nie wie człowiek jakie niewdzięczne stworzenie zabiera do swego domu. — Pani Bielawska ze smutkiem podparła głowę na dłoni i westchnęła: Jeszcze tego potrzeba było człowiekowi. Mało ma własnych zmartwień!
Anielka ze zdziwieniem spoglądała na swą chlebodawczynię, która przecież zawsze była taka spokojna i opanowana. A jak w domu było ośmioro dzieci, i matka sama wszystkie musiała wyżywić!
— Już ja się tą malutką zajmę, — odważyła się odezwać przyciszonym, lecz uradowanym głosem. — Mogłaby nawet spać w moim pokoiku Ogromnie lubię dzieci, — a w duchu pomyślała: Z dzieckiem chociaż w domu będzie weselej.
— Naturalnie, że dzieciak musi spać z Anielą, inaczej wcale nie myślałam, — podchwyciła chlebodawczyni. — Aniela będzie miała chociaż coś do roboty, bo dotychczas to z nudów rozmaite głupstwa Anieli do głowy przychodziły.
Znowu pani Bielawska była ta sama, co zwykle.
— Musi Aniela jeszcze polecieć zaraz na targ, — rzekła po chwili. — Ten wieśniak, u którego zawsze kupuję, musi mi przywieźć jeszcze w tym tygodniu dwa korce kartofli, ale nie drożej, jak po dwa i pół złotego. Będzie Aniela pamiętała?
Tak, tak, Anielka napewno zapamięta. Teraz zdawała sobie z tego sprawę, że wolno jej wyjść