Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mem zaciekawieniem. Jak te czarne jego oczy teraz błyszczały! Jak pięknie brzmiał przyciszony głos! Jaki on jest wogóle zgrabny chłopiec!
Ale nagle Anielka pokraśniała i cofnęła się o kilka kroków wtył. Z okna fabryki czekolady wyjrzała ku niej uśmiechnięta twarz jasnowłosego chłopca.
— Rzucić panience czekoladkę? — zapytał przyjaźnie Anielkę, — a może panienka krępuje się tego mądrali, co przy panience stoi?
Po tych słowach blondynek cofnął głowę śpiesznie i zamknął głowę.
— Obrzydliwiec! — wydęła usta Anielka.
— Już ja go przyłapię, — odgrażał się Stasiek, — ale wtedy będzie z nim źle!
Obydwoje spojrzeli na siebie i wybuchnęli nagle głośnym śmiechem.
— Stasiu, chciałabym dzisiaj wieczorem pójść na przedstawienie linoskoczka, — wyznała Anielka, żądna rozrywki.
— To ja też pójdę, — postanowił Stasiek. — Ale czy cię pani Bielawska puści?... Powiedz, że moje siostry też idą z nami i Andzia od bydła. Powiedz...
Anielka nagle z zapałem poczęła trzepać przyniesione dywaniki, zdając się nie słuchać dalszych jego rad. Pani Bielawska stała przed drzwiami warsztatu.
— Znowu dzisiaj trzepanie trwa wieki! — zawołała do Anielki, po chwili jednak donośnym głosem zwróciła się do swego męża w warsztacie — Mógłbyś też swoje zdanie powiedzieć, jesteś prze-