Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wo, a woda, poruszająca je, pluskała radośnie, zdając się również do młodych wesoło uśmiechać.
— Ach, żeby tak można było ruszyć z nim w świat! — oczy Staśka roziskrzyły się, gdy spoglądał ze zrozumieniem na Anielkę. — I ja kiedyś pragnąłem grać w teatrze, i teraz jeszcze mam taką ochotę, — zwierzył się tajemniczo.
Przygasłym nagle wzrokiem spojrzał w rozmarzone oczy Anielki. Nie, Stasiek jako artysta, tego sobie w żaden sposób wyobrazić nie mogła.
— Czy byłaś już kiedyś w prawdziwym teatrze? — dopytywał się Stasiek, a nawet wyraz jego twarzy w tej chwili uległ zupełnej zmianie. — Widziałaś „Halkę“ Moniuszki?
Halkę? Anielka potrząsnęła przecząco głową i spojrzała na swego towarzysza z jeszcze większem zdziwieniem. Jaki ten Stasiek teraz by! inny! Zbliżył się do Anielki, która stała przy trzepaku, z trzepaczką podniesioną wgórę.
— A znasz tę pieśń? — zapytał i począł nucić tuż nad uchem Anielki: — Nie mam żalu do nikogo, tylko do ciebie, niebogo... Jeszcze dalej pamiętam, — zawołał gorączkowo, — połowę opery umiem na pamięć. Zimową porą co niedzielę chodzę do teatru za pięćdziesiąt groszy. Jak mam więcej pieniędzy, to idą popołudniu i wieczorem. Wolę nie jeść, a być w teatrze, to moja największa przyjemność. Teatr jest najpiękniejszą rzeczą, jaka istnieje na świecie, muszę cię koniecznie z sobą kiedyś zabrać.
Twarz Staśka pałała teraz wzruszeniem i zapałem. Wzrok Anielki zawisł na jego twarzy z nie-