Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom V.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kiej Polski. Zaczém Jan z Czyżowa kasztelan i starosta Krakowski, naradziwszy się krótko ze swemi, zabrał głos i w ten sposób na ich skargi odpowiedział: „Godziło się zaprawdę, abyście raczej wszyscy i każdy z was z osobna w najwyższej mieli czci i poważaniu godność kardynalską, Zbigniewowi biskupowi od trzech papieżów nadaną, miasto szemrania i powstawania na nie zelżywemi skargi; i abyście złożyli naprzód dzięki Bogu, a potém Zbigniewowi kardynałowi, za to szczęście i pociechę, że jego cnoty i zasługi zjednały królestwu Polskiemu tak świetny zaszczyt, jakiego nasze słońce nigdy nie oglądało, a którym przewyższyliśmy inne narody chrześciańskie, albo stali się im równymi. Jeżeli bowiem sprawiedliwie rzeczy oceniamy, to wyniesienie Zbigniewa do niepoślednich królestwa Polskiego liczymy zaszczytów. Zabiegali o tę godność u Stolicy Apostolskiej poprzedni królowie nasi, i wielkie na nię ważyli nakłady, a nie mogli jej wyjednać; albowiem Bóg dobrotliwy zachować chciał tę sławę Zbigniewowi biskupowi Krakowskiemu, który od trzech papieżów mianowany kardynałem, co się nikomu jeszcze nie zdarzyło, wszedł na stopień tak wysokiej godności, nie popierany królewską ani żadną ludzką pomocą, tak iż narody obce i sąsiednie tego osobliwszego szczęścia nam zazdroszczą, a imię nasze stało się sławniejsze i groźniejsze dla nieprzyjacioł. Jaka więc ślepota ogarnęła umysły wasze, sami uważcie. Ujmę nam prawdziwą czyni i u ludzi roztropnych na obmowę i pośmiewisko naraża nas ta pogłoska, że się uchylamy ze wstrętem przed tą godnością, którą nie tylko przyjąć, ale obiema rękami chwytaćby należało, i że się wzajemną między sobą szarpiemy zazdrością, tak iż się sprawdza, co o nas z dawna powiadają, że ile u innych narodów kłamstwa, pychy, zdradziectwa, łupiestwa, tyle u nas zazdrości. Żadnej wszakże kościoł Gnieźnieński i jego metropolita nie doznał ujmy; godności i zaszczytu swego nie utracił. Bynajmniej tego arcybiskup Gnieźnieński niechaj sobie nie poczytuje za zniewagę, że miejsca pierwszego obowiązany jest ustąpić. Nie on sam tylko tak niezbędnemu ulega prawu, ale Koloński, Moguncki, Lioński, i wszyscy katolickiego kościoła prymacyalni biskupi, że kardynalskiej godności winni oddawać pierwszeństwo i równie miejscem jak i usty przodek im przyznawać. Mniemamy zatém, że wolni jesteśmy od wszelakiej winy, jeśli oddajemy cześć należną biskupowi naszemu, z osobistych nawet względów godnemu poszanowania; podobną bowiem cześć i poszanowanie gotowi zawsze bylibyśmy okazywać, bez zazdrości i uprzedzenia, Włocławskiemu, Poznańskiemu, Płockiemu, Przemyskiemu, Chełmskiemu biskupowi, gdyby nie nasz Krakowski, ale który inny z biskupów na tę godność został był wyniesiony.“ Tą mową wzruszony król Kazimierz, tudzież wszyscy obecni prałaci i panowie, postanowili przed innemi sprawami dołożyć usiło-