Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom V.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

które z Ilichnem stało pod Kamieńcem. Z Kamieńca wyruszywszy, szedł Ilichno z wojskiem podzieloném na trzy zastępy: Wołochów prowadził Piotr Odrowąż wojewoda Lwowski, szlachtę ziemi Lwowskiej i Przemyskiej Przedbor z Koniecpola kasztelan Sandomierski, a rycerstwo ziemi Podolskiej Teodoryk Buczacki kasztelan i starosta Podolski. Przyszli pod zamek Chocim, trzymany pod władzą wojewody Ilichny, i tam zatrzymali się przez dni kilka, a potém posunęli się nad rzekę Prut, gdzie sporządziwszy hufce (doniesiono bowiem, że nieprzyjaciel był blisko obozu) i przeprawiwszy się za Prut, przybyli do miasteczka Lipowca, w spodziewaniu, że tam zastaną Bogdana z jego wojskiem. Ale on, nie ufając w swoje siły, lecz jedynie w zdradę i podstępy, cofnął się z Lipowca, wszedł w lasy z całém wojskiem, i począł do wodzów królewskich słać listy i gońce z prośbą o pokój. Wszystkim zdawał się w rzeczy samej lepszy pokój niż wojna, zwłaszcza z nieprzyjacielem nawykłym do ukrywania się w lasach i manowcach. Uchwalono przeto zawieszenie broni; trzy dni strawiono na wzajemnych układach, w obec wojska stojącego nad rzeką Lipowcem, i w Sobotę przed uroczystością Narodzenia N. Maryi stanął wreszcie pokój pod pewnemi warunkami, mocą których Bogdanowi zostawiono rządy ziemi Wołoskiej aż do piętnastego roku życia Ilichny, haracz zaś Turkowi corocznie opłacany w ilości siedmiudziesiąt tysięcy czerwonych złotych składać miał Bogdan do rąk króla Kazimierza. Podano sobie wzajemnie ręce do zgody. Lubo jeden Wołoszyn, przychylny królowi, nazwiskiem Burgułab, ostrzegał, że ten pokój podstępnie był zawarty, i więcej z niego wróżył niebezpieczeństwa niż korzyści, nie dawano mu wszelako wiary. Tegoż samego zatém dnia, w którym mir uderzono, wojsko królewskie podniosło namioty i ruszyło do kraju z powrotem. Bogdan zaś, nie mogąc dłużej ukryć zamierzonej zdrady, nakazał wszystkim swoim, aby byli w gotowości do boju, i w lesie za wsią Krasnem, jednę tylko i nader ciasną drogę mającym, uderzyli naprzód na wozy i tabory nieprzyjacielskie, poczém snadniej być miało na wojsko królewskie uderzyć. Ale wodzowie królewscy postrzegli zaraz zdradę, ostrzegł ich bowiem o niej rzeczony Burgułab, który był gorliwym stronnikiem małoletniego Ilichny, tudzież pisarz Bogdana, który nocy poprzedzającej zbiegł był do obozu królewskiego, i wykrył wszystko co Bogdan zamierzał. Złożywszy zatém radę, czekali w miejscu przybycia nieprzyjaciela, i postanowili walczyć pod zasłoną taborów. Potém uchwalili przeprawić spiesznie przez las wozy i tabory, aby mieć przestrzeńsze miejsce do walki. A chociaż Burgułab doradzał wyminąć las, w którym pościnane były drzewa i pozawalane niemi drogi, a otwartemi raczej polami przeprowadzić wozy i tabory; nie usłuchali przecież tak zbawiennej rady. Powierzono straż wozów i Ilichnę rzeczonemu Wołochowi,