Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom V.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dynał przybrany w swoje znamiona kardynalskie, wraz z Zofią królową pod Kozienice nad Wisłą. Król Kazimierz powitał go z wielką czcią i przychylnością, ciesząc się wielce z jego wywyższenia i sławy. Potém Zbigniew kardynał odprowadzał króla Kazimierza aż do Radomia, gdzie król wymawiającego się od przyszłego zjazdu w Piotrkowie prośbami i usilną namową skłonił i zobowiązał do przybycia. Zjechał więc król na dzień Ś. Mikołaja do Piotrkowa, zjechali się prałaci, książęta i panowie koronni, aby radzić o ważnych sprawach królestwa. A gdy się takowemi sprawami zajmowali, przybył Zbigniew kardynał z liczną drużyną braci i przyjacioł (doszła go bowiem była wiadomość, że niektórzy panowie Polscy odkazywali się przeciw niemu z jakiemiś groźbami i obelgami) i wszedłszy do pałacu królewskiego z wielką okazałością, udał się do izby obrad. Władysław zaś arcybiskup Gnieźnieński, obawiając się, aby nie był zmuszony z starszego miejsca ustąpić, opuścił izbę wraz z Jędrzejem biskupem Poznańskim, tudzież wojewodami Łukaszem Poznańskim i Wojciechem Malskim Łęczyckim, i innymi panami koronnymi, którzy niechętném patrzali okiem na to wyniesienie Zbigniewa, utyskując, że godność kardynalska udzieloną mu została z ich krzywdą i zniewagą, aby przodek i pierwszeństwo należące się arcybiskupowi sobie przywłaszczył, i aby tego jednego, które im służyło, prawa starszeństwa ziemi Wielkopolskiej ustąpić musieli Krakowskiej, gdy przed wszystkiemi innemi zawzdy przodkowali. Ale chociaż prałaci i panowie Wielkopolscy opuścili izbę, król Kazimierz jednak nie przestał obradować, i z rzeczonym Zbigniewem kardynałem, tudzież panami ziemi Krakowskiej, Sandomierskiej i Ruskiej, wszystkie załatwiał sprawy. Słuchał nadto posłów Fryderyka króla Rzymskiego, Konrada książęcia Kozielskiego (Kozlensis) i innych, którzy w imieniu tegoż króla wstawiali się za Władysławem książęciem Mazowieckim wujem rodzonym króla Rzymskiego, „aby go król Kazimierz z krajów i posiadłości jego na Mazowszu, to jest Rawy i Bełża, które po zgonie dwóch braci, Ziemowita i Kazimierza, zmarłych bez potomstwa płci męzkiej, prawem dziedziczném spadły na króla, nie rugował, lecz jako książęciu połączonemu z sobą bliskim związkiem pokrewieństwa, i wiernemu Polsce, dozwolił spokojnie te krainy posiadać.“ Król Kazimierz, naradziwszy się z swemi pany, dał na tę prośbę odpowiedź przychylną. „Lubo (rzekł) Władysław książę Mazowiecki dzierży znaczne powiaty, które na mnie spadły prawem dziedziczném, wszelako przez wzgląd na wstawiającego się króla Rzymskiego i zasługi książęcia Władysława, tak jako i jego przodków, nie będę ich żądał obecnie, ale rzecz odłożę do czasu, aby ją jak należy załatwić.“ Markotno było Władysławowi arcybiskupowi Gnieźnień-