Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom V.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

skiemu, Jędrzejowi biskupowi Poznańskiema i panom Wielkopolskiej ziemi, że po ich ustąpieniu i bez nich odbywały się tak ważne sprawy, a Zbigniew kardynał na radzie królewskiej pierwsze miejsce zajmował; zaczém przez wysłanych od siebie posłów prosili króla, aby z niemi osobną złożył naradę. Zezwolił na to król Kazimierz; udali się więc do dworu plebana (tam bowiem była gospoda arcybiskupia, i tam zgromadzili się byli wszyscy panowie Wielkopolscy); wyłączono jednak od tej rady osobnej wszystkich panów ziemi Krakowskiej, zostali tylko kasztelan i wojewoda Krakowski, tudzież Piotr Odrowąż wojewoda Lwowski. Po takiém odosobnieniu, prałaci i panowie Wielkopolscy, z smutkiem w postaci i w mowie, użalali się, „że udzielona Zbigniewowi biskupowi godność kardynalska wielką czyniła im ujmę i zniewagę, a całą w tej mierze winę składali na Zbigniewa. Prosili zatém króla, aby takowej ich krzywdy i zniewagi nie dopuszczał.“ Kazimierz król na tę skargę Wielkopolan w ten sposób odpowiedział: „Spowodowany dawniej prośbami waszemi i przełożeniami, słałem o to nie tylko listy ale i umyślne poselstwa do papieża, aby kapelusza kardynalskiego Zbigniewowi biskupowi Krakowskiemu do czasu jeszcze nie przysyłał, a to dla tego, abym mógł wprzódy środkami sposobnemi zaradzić niezgodzie, która ztąd dawała się przewidywać. Ale gdy papieżowi Jego Świątobliwości inaczej się podobało, i kapelusz został przysłany i przyjęty, nie godzi mi się działać przeciw wyższej powadze; nie mam bowiem tej władzy, abym mógł Zbigniewowi udzieloną mu prawnie dostojność odebrać.“ Poszli za zdaniem króla kasztelan i wojewoda Krakowscy, niemniej wojewoda Lwowski Piotr Odrowąż, którzy wielu jasnemi i rozumnemi wywodami usiłowali przekonać prałatów i panów Wielkopolskich, „że w tej mierze żadna nie działa im się krzywda; a to co się stało, żadnym według ich zdania rozumem ani przemysłem nie mogło być zmienione i odrobione.“ Taką gdy usłyszeli odpowiedź, bardziej się jeszcze rozżalili. Zdawało im się bowiem, że król Kazimierz, i ci z pomiędzy panów Krakowskich, którzy przy królu zostali, powinni byli chętnie z nimi trzymać. Rozeszła się więc ta rada osobna, a prałaci i panowie Wielkopolscy widząc, że wszystko szło wbrew ich życzeniu, ostygli z swej pierwszej żarliwości. Ale panowie ziemi Krakowskiej rozgniewani, że ich od owej rady usuniono, porwali się wszyscy jakby jeden mąż, i przyszli do gospody Zbigniewa kardynała: gdzie w licznych i żwawo podnoszonych głosach wyżaliwszy się na wyrządzoną sobie zniewagę, i nieobecnym panom Wielkopolskim mocno nałajawszy, postanowili zgodnie i jednomyślnie, z swej strony nie dopuszczać, iżby kardynałowi miała się stać jaka krzywda, i aby w sprawach publicznych bez niego obradowano. Oświadczyli, że takie mieli prawo szczycić się jego dostojeństwem, jak Wiel-