Przejdź do zawartości

Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom V.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lata, w jesieni, która w kraju Polskim bywa zwykle zimna, słotna i dżdżysta, nakazano rycerstwu ze wszystkich ziem królestwa Polskiego wyruszyć w pole. Wszyscy prawie szemrali przeciw królowi, że w takiej porze kazał im wychodzić na wojnę, w której należało ich raczej prowadzić na zimowe leże. Usłuchano wprawdzie rozkazu królewskiego, ale w jego wykonaniu taka była niejedność, że lubo rycerstwo niektórych ziem zebrało się w dniu oznaczonym, musiało jednakże na inne oddziały zbyt leniwo postępujące sześć tygodni wyczekiwać. Rozkazów bowiem królewskich pod ów czas ani szanowano, ani się bano, lecz każdy robił co mu wskazywała konieczność, potrzeba albo osobista żądza. Zaczém w pochodzie do Prus łupiono najniegodziwiej dobra królewskie i kościelne; wydzierano dziesięciny, nie lękając się za to słusznej kary Bożej. Rycerstwo zaś, które najpierwej stawiło się na wyprawę, ściągało ze wszystkich włości Krakowskiej ziemi zboże do obozu, jakby w nim zimować miało, i zwiozło ogromne rzekłbyś spichrze i zapasy. A potém, posuwając się dalej, niszczyło je ogniem, aby kto inny nie mógł z nich korzystać. Tym czynem okazało, jaka w niém była miłość ku ojczyznie, jakie poszanowanie dla króla, poczucie karności i obowiązków rycerskich.

Król Kazimierz, za zezwoleniem biskupów, zabiera klejnoty z kościołów Gnieźnieńskiej, Włocławskiej i Poznańskiej dyecezyi, na zapłacenie żołdu rycerstwu.

Król tymczasem, kiedy wojsko ściągało na wojnę, przesiadywał w Brześciu, dokąd snadno zdążały do niego poselstwa z rozmaitych stron ziemi Pruskiej. Miasta także główniejsze przez wyprawionych posłów naradzały się z prałatami i panami Polskimi, których znaczna liczba przybyła do króla, w jaki sposób wojna miała być prowadzoną. Jedna przecież okoliczność, zatrzymanie rycerstwu najemnemu żołdu, niweczyła wszystko, albowiem sami nawet dowódzcy zamków i załóg zbrojnych przybywali do Brześcia, i miotali na króla złorzeczenia, odgrażając, że przejdą na stronę nieprzyjacioł, i wydadzą im warownie, których strzegli. Król i panowie koronni, słusznie tém przerażeni, naradzali się przez dni kilka, ale napróżno, o środkach uzyskania pieniędzy i rozdzielenia ich między rycerstwo zaciężne. A gdy uchwalony w roku przeszłym podatek łanowy nie przyszedł do skutku, zwrócili wszyscy myśl ku skarbom i majątkom kościelnym, aby ratować kraj od upadku. Za zezwoleniem przeto Jana Sprowskiego arcybiskupa Gnieźnieńskiego, tudzież Jana Włocławskiego i Jędrzeja Poznańskiego, biskupów, i po przyjęciu od króla i panów radnych rękojmi zapewniającej kościołowi zwrot skarbów i własności, zabrano z kościołów trzech dyecezyj, Gnieźnieńskiej, Włocławskiej i Poznańskiej, najszaco-