Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom V.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Król Kazimierz niechętnie, i prawie zmuszony uchwałami i postanowieniami Polaków, zatwierdza przywileje królestwa i wszystkich jego stanów, obowięzując się do ich zachowania przysięgą.

W Sobotę przed dniem Ś. Wita Kazimierz król wyjechawszy z Parczowa, przez Lublin, Kazimierz, Solec, Opoczno, przybył do Piotrkowa na zapowiedziany zjazd walny, w Niedzielę w dzień Ś. Jana Chrzciciela. Przybyła nań równie królowa Zofia, prałaci, panowie i szlachta w bardzo znacznej liczbie. Tam okazano najprzód skrzynkę, w której zachowane było piśmienne króla zobowiązanie się do potwierdzenia praw koronnych, i takowe publicznie odczytano. Stosownie do tego zobowiązania, upomniano się o rzeczone praw potwierdzenie. Król zostawiwszy sobie dzień jeden do namysłu, oświadczył: „że prawa i swobody królestwa chętnie potwierdzi, ale jako król Polski, nie jak wielki książę Litewski; dlatego w akcie zatwierdzenia nie będzie się pisał wielkim książęciem Litewskim, aby się nie zdawał uchybiać przysiędze, którą się zobowiązał Litwinom; albo, jeśliby im się nie zdawało opuszczenie tytułu wielkiego książęcia Litewskiego, tedy za przykładem ojca i brata użyje nazwy najwyższego książęcia Litwy.“ To oświadczenie króla, chociaż zdawało się na pozór słuszne, gdy je atoli głębiej roztrząśniono, poznano, że mieściło w sobie ukrytą zdradę. Zaczém uchwalono zgodnie, „aby to zaręczenie królewskie, jako szkodliwe zarówno królowi i królestwu, osłabiające bowiem ważność umów zawartych z Litwinami, i raczej będące ich odwołaniem niżeli zatwierdzeniem, odrzucić, a wszelakiemi sposoby i prośby nalegać o potwierdzenie praw koronnych.“ Pięć dni pracowano nad królem usilnemi rady, usilniejszém jeszcze błaganiem, ale napróżno. Codziennie szli wysyłani do króla rozmaici prałaci i panowie, naostatek królowa Zofia i Zbigniew kardynał, wieloraką usiłując nań wpłynąć prośbą i namową, ale żelaznego uporu nie mogli w nim przełamać. Gdy więc wszelka zginęła już nadzieja, wszyscy opłakiwali głośno utratę swobód i bliski niemal upadek rzeczypospolitej. Złożono potém radę i zapytywano starszyzny panów, „coby w tak niebezpiecznym stanie i niedoli powszechnej czynić należało.“ Niektórzy byli tego zdania, „aby usunąć Kazimierza króla od rządów, wypowiedzieć mu posłuszeństwo, i innego obrać króla.“ Wszelako, gdy ta rada, aczkolwiek zbawienna, zdała się zawczesną i zbyt przykrą, postanowiono odłożyć ją jeszcze do czasu. Aby zaś łatwiej i z dojrzalszym rozmysłem w tak trudném położeniu wynaleźć środki ubezpieczenia rzeczy publicznej, podzieliła się rada na dwie części: jedno koło złożyła starszyzna, drugie szlachta z młodszymi pany. Od obydwóch wyszła zgodna uchwała, którą wszyscy przyjęli, stanowiąc: „aby prałaci,