Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom V.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Tatarów najeżdżających Podole mała garstka Polaków pod wodzą Jana Łaszcza na Krasnowem polu w pień wycina.

Około świąt Wielkiejnocy, która przypadała dnia pierwszego Kwietnia, horda Tatarska najechała ogołoconą z wszelkiej obrony ziemię Podolską i powiat Trębowelski. A gdy Tatarzy, nie znajdujący nigdzie oporu, rozbiegli się wszechstronnie, i wielki gmin ludzi obojej płci wraz z stadami bydła zagarnąwszy w zdobyczy, podzielili się w powrocie na dwa oddziały, mąż pewien, znakomity rozumem i odwagą, Jan Łaszcz, starosta dzierżawny Zynkowiecki, szlachcic herbu Pomian, wespół z Janem Niemcem z Letyczowa, i Maciejkiem z Międzyborza, starostami, zebrał z samych wieśniaków garstkę konnicy i piechoty, i poszedł w pogoń za nimi. Widząc wszelako, że i siłą i liczbą bynajmniej im nie wyrównywał, i obawiając się otwartej stoczyć z nimi bitwy, upatrywał nocną porą sposobności do podejścia nieprzyjaciela. Jakoż gdy w pogoni za ustępującą hordą, tak jak sobie był układał, w Poniedziałek po oktawie Wielkiejnocy, na Krasnowem polu, ponad rzeką Słuczą, między Ostrogiem a Zynkowcem, natrafił na Tatarów we śnie pogrążonych, zagrzawszy rycerstwo swoje dzielną przemową, uderzył z nienacka na ich obóz; a nie przepuszczając żadnemu, Tatarów napadu bynajmniej się nie spodziewających zniósł i do szczętu wyścinał, zdobycz przytém zabraną i jeńców w niewolą pędzonych odbił. Łupy zaś na nieprzyjacielu zdobyte między rycerstwo tak konne jako i piesze rozdzielił. Trzechset Tatarów, którym wśród zamieszania udało się umknąć z obozu, czekali dnia, aby bitwę stoczyć i pomścić się doznanej klęski. O czém gdy się Jan Łaszcz dowiedział, postanowił nie zwłaczać i szczęścia dalej probować; widząc zatém, że po świeżej nieprzyjacioł porażce rycerstwo jego nabrało sił i ducha, prowadził je na resztę Tatarów, którzy znajdowali się w pobliżu. Już więc nie w nocy ale w dzień jasny stoczono bitwę; a gdy z Boskiego zrządzenia najprzód obydwóch wojsk wodzowie spotkali się z sobą, i wódz Tatarski zwyciężony poległ, Tatarzy zmieszani zaledwo chwilę dotrzymali walki; toż skoro Polacy na strwożonych tém śmielej natarli, wszyscy uciekać poczęli, i nie było już bitwy, ale rzeź między hordą. Dwukrotne zatém odniosłszy zwycięztwo, i odbiwszy zabraną zdobycz, rycerstwo Polskie z radością powróciło do domu. Tatarzy zaś rozbici, gdy z zebranemi szczątkami przechodzili koło Bracławia, mieszczanie Bracławscy, uwiadomieni już o ich klęsce, wypadli i co do jednego wszystkich wymordowali. Wielu na znak zwycięztwa przyprowadzili jeńcem królowi Kazimierzowi.