Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom V.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Łucką, odwieczne dziedzictwo królestwa Polskiego, oderwałeś od Polski. A kiedy kraje Litwy i Rusi połączone są z królestwem i do niego wcielone, ty usiłujesz przenosić do Litwy te ziemie, które nie przez twego ojca, ale od dawnych królów naszych nabyte, Polska najsłuszniejszém prawem posiada. Już to i dawniej kusił się o to książę Witołd, tak własnym przemysłem jako i zabiegami obcych, aby zerwać te prawe związki, które łączą królestwo z należącemi do niego krajami Litwy i Rusi; i w tym celu przywdziać chciał koronę i ogłosić się królem Litewskim. Ale zuchwały ten zamiar Witołda i innych odparty został wywodami słusznemi i orężem; nie dopuszczono koronacyi, przejęto listy, które ją popierały. Koronę zaledwo zdołano uprowadzić spiesznie do Węgier. Byli bowiem na ów czas w radzie prałaci i panowie nieugiętej duszy, którzy i ojcu twemu, jakkolwiek sami go do korony wiedli, i Witołdowi mężnie się oparli. Nie mniemaj, iżby wszystkie umysły bojaźnią lub darami twemi były pokonane. Jest jeszcze wielu prawych mężów, którzy na krzywdy królestwa i prowincyi obojętnie milczeć nie będą. Ja sam nie chcę należeć do liczby twoich pochlebców i zauszników, i usuwam się od twojej rady, w przekonaniu, że gdy za łaską Bożą postrzeżesz się kiedyś i pomiarkujesz, miłować będziesz tych, którzy ci szczerze radzą, a pochlebców niecnych odrzucisz i potępisz.“ Nie omieszkał głosu podnieść i wojewoda Sandomierski, Jan z Oleśnicy. „Pięć lat temu spełna, rzekł, jak z tobą Miłościwy Królu ucieramy się o potwierdzenie praw królestwa. Po wiele kroć składaliśmy o to zjazdy, mnogie łożyliśmy wydatki. A lubo obiecywałeś tyle razy, że temu raczysz położyć koniec, wszelako rzecz w ciągłej zostaje odwłoce. Jaki cel tej odwłoki, i co się w tém wszystkiém święci, wszyscy pojmują; nie wszyscy jednak mogą i odważają się mówić. To, co z ust kardynała i wojewody Krakowskiego słyszałem, zgodnie potwierdzam. A ponieważ widzę, Miłościwy Królu, że radami naszemi gardzisz, a złych ludzi podszeptom dajesz się powodować, usuwam się i ja od twojej rady, i do niej należeć nie chcę, dopóki twoja Królewska Miłość nie raczysz życia i postępków twoich odmienić, aby krwi niewinnie przelanej z moich rąk się nie dopomniano.“ Lubo zaś wszyscy panowie radni głos ten potwierdzali, i wyjąwszy kilku, pomrukując łączyli się z zdaniem kardynała i obu wojewodów, żaden jednak głośno zdania swego nie objawił. Tylko w osobnych pomówieniach Zbigniewa kardynała chwalili i pod niebo wynosili, jako prawego i najgodniejszego męża, który króla Kazimierza rządy i osobiste zdrożności prostą i poważną skarcił przestrogą.