Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom V.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Gdy król Kazimierz w Krakowie przyjmuje poselstwa zagraniczne, Tatarzy najeżdżają ziemię Podolską i bezkarnie ją pustoszą.

Do Kazimierza króla przebywającego w Krakowie pozjeżdżało się wielu książąt osobiście; przybyli niemniej posłowie od innych dworów i od mieszczan Wrocławskich. Wszyscy żądali posłuchania. A lubo król chętnie byłby tych poselstw wysłuchał, wszelako uważał, że nie przystało ich przyjmować w nieobecności prałatów i panów. Wszyscy bowiem panowie ziemi Krakowskiej opuścili radę królewską, jak tylko kardynał Zbigniew i wojewodowie Krakowski i Sandomierski od niej się usunęli. Naradzano się zatém przez dni kilka w kapitularzu kościoła Krakowskiego, gdzie wszyscy prawie, bacząc co się działo, wzdychali i płakali, jak gdyby rzeczpospolita już była zgubioną. Nareszcie uchwalono jednomyślnie, aby wszystko odłożyć do zjazdu mającego się odbyć na Ś. Bartłomiej w Sieradzu. Żądano tylko odwołania królewskiego postanowienia co do biskupstwa Przemyskiego, aby król ani przez posłów ani piśmiennie nie popierał naznaczonego na to biskupstwo Miklasza, z wielkiém ubliżeniem prawom królestwa, dopóki nie zbierze się sejm w Sieradzu, i tak zdrożnego postanowienia nie upoważni albo nie zniesie. O tém król panów koronnych urzędowo i na piśmie miał upewnić. Gdyby zaś tego uczynić nie chciał, wszyscy postanowili usunąć się z jego rady. Przełożył tę rzecz królowi wysłany w ich imieniu Jan z Czyżowa kasztelan i starosta Krakowski. Król, po długich namysłach i naradach, uległ wreszcie konieczności, i wydał na piśmie zapewnienie, że Miklasza popierać nie będzie, pokąd się nie odprawi zjazd w Sieradzu i na nim sprawa ta nie załatwi. Wtedy dopiero wysłuchano przybyłych posłów od książąt i miast, i każdemu stosowną dano odpowiedź. Wysiadywał król Kazimierz w Krakowie przeszło miesiąc cały, zajmując się ciągle sprawami królestwa. Pod ten czas Tatarzy wtargnąwszy we Czwartek przed dniem Ś. Jana Chrzciciela na Podole, kraj ten mnogiemi nawiedzili klęskami, wymordowali wielu chrześcian i popalili włości. Zamek także Rów opanowali, i Stogniewa Reja, szlachcica herbu Oksza, z żoną i dziećmi uprowadzili w niewolą. Mroczka, Podolanina, wraz z innymi krajowcami, zamordowali, wielu w haniebny jassyr pognali. Temu nieszczęściu winien był, jak utrzymywano, starosta Podolski Teodoryk Buczacki, który zwodził wszystkich, że porozstawiał czaty, aby w razie napadu Tatarów wcześnie o nim znać dawały; czego, jak się pokazało, wcale nie uczynił.