Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom V.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lono, aby Jan z Oleśnicy wojewoda Sandomierski i Wojciech z Michowa kasztelan Zawichostski udali się do Litwy, i wynieśli do króla takowe żądanie: naprzód, „aby nie dopuszczał tak sromotnego oderwania od Polski zamku Łucka, gdy do niego z wielu względów królestwo Polskie miało najsłuszniejsze prawo;“ powtóre, „aby prawa i swobody królestwa przysięgą i pismami potwierdził;“ po trzecie, „aby naznaczenie Miklasza na biskupstwo Przemyskie odwołał, gdy zniewagą było wielką dla Polski, aby Ślązaków nad swoich i nierównie godniejszych mężów przekładać.“ Ale zaledwo rzeczeni posłowie wyjechali, złożono zjazd w Niedzielę trzecią postu w Sandomierzu, na którym i Zofia królowa była obecną, i podróżnych wrócono prawie z połowy drogi, a to z przyczyny odebranych listów od Jana z Czyżowa kasztelana Krakowskiego, który doniósł, że zamek Łucki został wydany Litwinom z wyraźnego zlecenia i rozkazu króla. Osądzili zatém wszyscy, że daremne byłyby w tej mierze prośby, gdy król Kazimierz w mniejszych im nawet rzeczach odmawiał: ale uchwalili jednomyślnie złożyć sejm walny w dzień Ś. Urbana w Piotrkowie, aby obmyślić środki ratowania rzeczy publicznej, tylu dolegliwościami ściśnionej, i ostateczną prawie zagrożonej niedolą, gdyby się jej wcześnie nie zaradziło. Uchwalono nadto, w skutek licznych ostrzeżeń i wniosków, aby ziemie Sandomierska, Lubelska i Ruska powstały do broni i ruszyły pod Łuck; zamek zaś Włodzimierz, który Litwini, obawiając się Polaków, przez połowę prawie spalili, aby odbudowano na nowo, umocniono wałami i przekopami, i silną Polską osadzono załogą. Wszystkie tymczasem siły i środki miały być wytężone ku zdobyciu zamku Łucka, zwłaszcza że zamek ten nie miał potrzebnej obrony, ani zapasów żywności. Ale gdy takową wyprawę wielu z panów i szlachty odradzało, i jedni z bojaźni, drudzy z chciwości i żądzy spodziewanych zaszczytów nie chcieli narazić się królowi, przeto pomieniona wyprawa przez owych ludzi własnemi zajętych widokami wstrzymana, nie przyszła do skutku, a rzecz publiczna pozostała przy dawnym uszczerbku, bez zaradczych środków i naprawy.

Król Kazimierz wymierza wszystek gniew swój na Zbigniewa kardynała i niektórych senatorów, że niecnym jego zamiarom silny stawili opór.

Tymczasem król Kazimierz, dowiedziawszy się z krążących po królestwie Polskiém wieści, i otrzymanych z wielu stron doniesień, że umysły Polaków powszechnie były przeciw niemu oburzone, pogniewał się srodze na Zbigniewa kardynała i biskupa, tudzież Jana z Tęczyna Krakowskiego, i Jana z Oleśnicy Sandomierskiego, wojewodów. Jątrzyli