Strona:Jan Sygański - Wyroki ławicy sandeckiej.pdf/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skim i miłości chrześcijańskiej bezprawia, spotkała uwięzionego Muchę surowa kara. Ćwiertowany na cztery części, a potem powieszony na szubienicy, wyrokiem sądu wójtowskiego ławniczego z dnia 3. października 1661[1].
20. Sławetny Sebastyan Nowacki, mieszczanin i rajca starosandecki, żalił się przed urzędem nowosandeckim na Andrzeja Wozowca alias Wiślickiego z Wiślicy, że mu w nocy 18. grudnia 1661 wykradł parę wołów z obory niezamknionej kłódką[2]. Z tą nocną zdobyczą poszedł naprzód do Kasprzyka z Zawadki i opowiedział mu, skąd woły ma. Ten zaś pocieszał go mówiąc: „Nie frasuj się, znajdziemy kupca“. Skradzione woły zaprowadzili potem do wsi Michalczowej, gdzie je sprzedali zagrodnikowi Stanisławowi Gąsiorowi za 18½ złotych, ale ten Gąsior nie wiedział, żeby kradzione były, tylko Kasprzyk wiedział. Ta sprzedaż jednak zdradziła całą sprawę Wozowca i położyła kres jego dalszym kradzieżom. Dowiedziano się bowiem, że to są woły Nowackiego ze Starego Sącza, więc mu je zwrócono, a winowajcę oddano w ręce sprawiedliwości.

W czasie śledztwa pytany pilnie, a potem na torturach rozciągany i przypiekany, Wozowiec przyznał się do rozmaitych kradzieży. I tak w Stadłach ukradł krowę Gnatowi, a sprzedał ją jako swą własną w Czchowie za 10 złotych 15 groszy, lecz właściciel rozpoznał swą krowę, więc ją odebrał, sprawcę zaś kradzieży przyprowadzono na łańcuchu do Stadeł, gdzie przez trzy dni za szyję zamkniony przesiedział. Uciekł wreszcie stamtąd wraz z łańcuchem do Brzeznej i tu go młynarz z łańcucha odemknął. Prócz tego zeznał, że służąc u młynarki w Rogach, otrzymał od niej 18 złotych na wieprze, ale on nie poszedł na kupno, lecz pił w karczmie i kilka złotych przepił z tej sumy. Dalej, nocując w Strugach przez dwie nocy w stodole u chłopa, wziął dwie poduszki, co na nich czeladź legała. Sprzedał je za marnych 12 groszy i pół kwarty gorzałki. W Krzywianach na Węgrzech pracował u Mateusza gazdy przez siedm tygodni, a że mu zato nie zapłacił, ukradł mu osiodłanego konia, na którym do Moszczenicy przyjechał. Trzymał tego konia wójt aż do Zielonych Świątek, a potem sprzedał go karczmarzowi za złotych 23. W służbie u pana Olbrachta Kisielowskiego brał z pola pańskiego snopy z kóp, wziął też panu swemu słodu 10 miarek. Na wiosnę wziął parę wołów panu Strońskiemu w Brzeznej i sprzedał je kupcom pod Wieliczką. Nakoniec w Kurowie i Trzetrzewinie brał chusty ze skrzynki i płótno konopne. Wyrokiem sądu z dnia 5. stycznia 1662 powieszony zato na szubienicy[3].

  1. Str 149—160.
  2. Treściwy wierszyk, umieszczony na jednym drzeworycie z XVI. wieku, po dziś dzień jeszcze ma wielkie i praktyczne znaczenie swoje:

    Furibus arcendis prodest custodia rerum,
    Claude domum, firma clausa sit arca tibi.

  3. Str. 160—167.