niem przywileju. Wkońcu zastrzegli sobie imieniem wszystkich: prawo dochodzenia szkód i krzywdy[1]. Nie dochodzili jednak sądownie. Ale Bóg, ów niepojęty czynów ludzkich sędzia, wydał straszny wyrok i karę. Między towarami przemyconymi były skażone morową zarazą!
Jeszcze 5. sierpnia 1652 roku było miasto zupełnie spokojne, a Sandeczanie, pocieszając się, wmawiali w siebie, że może miasto zaraza ochroni, skoro je dotąd ochrania, dawno już nawiedziwszy inne miasta — cieszyli się zdrowem położeniem wśród miernych wzgórz i czystych rzek — sądzili, że zaraza o wzgórza się rozbije lub wsiąknie w wilgoci. Aliści w wilię św. Wawrzyńca, 9. sierpnia 1652 r., wybuchła zaraz i nikt nie dufał sobie dłużej. To też w tym jeszcze dniu zeszli się rajcy na ratusz, gdzie po krótkiej naradzie uchwalili limitationem generalem causarum ob pestem grassantem, t. j. odroczenie wszystkich spraw jakichkolwiek odcieni aż po Trzech Królach 1653 r., albo też na inny czas, kiedy obecna zaraza z łaski Boga ustąpi; z wyjątkiem jednak świeżych spraw kryminalnych, które podług prawa zwłoki nie cierpią i doraźnie rozstrzygane być muszą. Wójt także zwołał ławników i uchwalono podobnie zupełne odroczenie spraw[2].
Gadowicz był już posiadaczem domu w rynku między domami bogatego Widza i Kopcia, teściowę zaś swą Cichońkę osadził na swej ojcowiźnie w sąsiedztwie pustki Nędzy. Wyświecona z miasta siostra żony jego Zofia, po Adamie Białakiewiczu wdowa, poszła tymczasem za mąż na swojem wygnaniu za sławetnego Tomasza Tragowicza, i nadaremno dopominała się zwrotu spuścizny po Krukiernickim. Gadowiczowa zatykała uszy na głośne skargi, bo ślepo wierzyła mężowi, a mąż szedł za głosem łakomstwa i łakomstwo wpajał w serce zaślepionej żony swojej. Więc pokrzywdzona Tragowiczowa wołała o pomstę do nieba — i niebawem spadła straszna pomsta!
Najbliższy sąsiad i kmotr, wiekowy i zamożny kupiec, Stanisław Widz, zapadł ciężko na zdrowiu. Gadowicz pospieszył do niego, bo miał u niego 200 złp. Widz przeczuwał śmierć i mówił, że pójdzie za drugimi; aby zaś między spadkobiercami nie było kłótni, napisał rozporządzenie ostatniej swej woli, przyznał i zabezpieczył Gadowiczowi