Strona:Jan Sygański - Historya Nowego Sącza.djvu/411

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   158   —

tamtejsi kotlarze a nawet kupcy z Gdańska, co jasno dowodzi, że jarmarki lubelskie na miedź musiały być głośne na całą Polskę. Korzystając ze sposobności, wraz z miedzią spławiał inne towary, jak sierpy, sukno i śliwy suszone, czem zajmował się (1618 r.) niejaki Nożyński, który u niego mieszkał i za jaką parę butów, prócz spławu, po jarmarkach mu pomagał.
Ostatnia spółka z Wacławem Grabką (1620 r.) jest najbardziej charakterystyczną; mianowicie nie mogąc osobiście zajmować się handlem miedzi, pożyczył Grabce 600 złp. na zakupno tejże w Lewoczy, a warunek układu brzmiał: „Ma bydź: moje pieniądze a Grabczyna praca, zyskiem napoły się dzielić[1]“.

Innymi kupczącymi miedzią byli za czasów Zygmunta III. i Władysława IV. dwaj bracia Frączkowicze, Jerzy i Jędrzej, spławiając ją na tratwach do Lublina i Warszawy. Czasami nawet trzeci ich brat Tomasz († 1630 r.), złotnik i rajca sandecki[2], wchodził z nimi w spółkę, mianowicie kiedy chodziło o miedź, na której jako złotnik znał się doskonale. Lecz z jakiemi trudnościami mieli nieraz kupcy sandeccy w tym handlu do walczenia wówczas! Pierwszą taką trudnością był brak większych kapitałów, który także nie dozwalał Jerzemu Frączkowiczowi rozpocząć swego kupiectwa na większe rozmiary. Udawał się więc do wielmożnej Magdaleny Strońskiej z Korzennej, która mieszkała w Nowym Sączu, a posiadając gotówkę pożyczała na lichwę. Od niej w r. 1632 pożyczył 400 złp., już naładował miedź na tratwy i miał odpłynąć do Lublina, kiedy naraz wielmożna Strońska zażądała zwrotu pieniędzy i tratwy zagrabić kazała! Przedstawienia ani prośby nie zdołały jej zmiękczyć, a tu czas i woda dogodna upływały i strata oczywista groziła. Dopiero gdy teść dłużnika, Maciej Pleszykowicz, wypłacił 200 złp. a na drugą połówę dał zapis w księdze ławniczej, pani Strońska uwolniła tratwy[3]. Udał się więc Frączkowicz do Lublina. Lecz niezadługo wymienieni powyżej woźnice miejscy kupieccy, powróciwszy z drogi, przywieźli od niego list do żony, iż pojechał do Gdańska, zamieniwszy swój towar na inny, jak się zdaje, na zboże. Z listem przywieźli od męża 500 złp., 6 beczek śledzi i beczkę ryb

  1. Dyaryusz Tymowskiego.
  2. Tomasz Frączkowicz zetknął się gdzież z dżumą na Węgrzch, zdaje się przez jakiś zarażony towar. Wróciwszy do Sącza, nagle zapadł na zdrowiu i niebawem umarł. Dom jego zawarto i przez kilka niedziel drżało całe miasto przed trwogą powietrza. Lecz Bóg odwrócił tym razem zarazę na końcu lutego 1630 r.
  3. Acta. Scabin. T. 54. p. 79. T. 55. p. 151.