Strona:Jan Styka.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie tracąc ani chwili czasu, rozpiął Styka w nowej pracowni wielkie płótno ze sobą przywiezione i zaczął malować od świtu do nocy! Wieczorami odwiedzał „Koło literackie“, gdzie zbierali się liczni reprezentanci sztuki, poezji i literatury i w krótkim bardzo czasie skupił około siebie elitę najpoważniejszych osób. Historyk Ludwik Kubala, sędziwy poeta i dziennikarz Platon Kostecki, oraz znakomity polityk i publicysta Liberat Zajączkowski, Tadeusz Romanowicz, Tadeusz Żuliński, Leon Syroczyński, Aureli Urbański i wielu innych, poznawszy w Styce gorącego patrjotę, chętnie z nim obcowali, słuchali z zainteresowaniem jego planów na przyszłość i nie skąpili rad mądrych a szczerych. Wśród nich czuł się Styka jak wśród duchów bratnich i nabierał fantazji. Ale byli i tacy, co w swym pesymizmie przepowiadali Styce, że we Lwowie nie znajdzie ani pola do popisu, ani zrozumienia swych górnych zamysłów. Goryczą karmił go sekretarz Towarzystwa Sztuk Pięknych Gralewski, wykazując, ile to artystów we Lwowie się zmarnowało — podobnie mówił Łuszczkiewicz, który przyjechawszy z Krakowa, odwiedził Stykę. Ale artysta nie dał się stropić. Miał zresztą chwile jasnej radości. Najbardziej uradował go i umocnił porywający list Kornela Ujejskiego, napisany do pani Młodnickiej o szkicu do Polonji. Bardzo pochlebnie wyrażał się o „Polonji“ również Wojciech hr. Dzieduszycki, opowiadali o niej z entuzjazmem senior Rady miejskiej Apolinary Stokowski i Platon Kostecki. A kiedy ten ostatni przyprowadził do pracowni członków rzemieślniczej „Skały“, a ci ludzie o nieskażonem sercu, zaśpiewali przed płótnem „Boże coś Polskę“, Styka był uszczęśliwiony, że potrafił obrazem swoim przemówić do maluczkich. To była pierwsza o obrazie recenzja ludu. A widać, że obraz umiał mówić i chwytać za serca, bo zanim był skończony, powstała samorzutnie myśl, by go zakupić ze składek publicznych i umieścić w sali Rady miasta Lwowa. Zawiązano Komitet obywatelski, wydano odezwę do ogółu, a wiceprezydent miasta Z. Marchwicki tak dzielnie akcję przeprowadził, że wnet zebrano potrzebne na zakupno fundusze. Obraz wystawiony w sali ratuszowej, stał się miejscem licznych pielgrzymek. Starzy ludzie oglądali obraz ze łzami w oczach — szkolna młodzież śpiewała pieśni patrjotyczne. Zamilkli krytycy, którzy twierdzili, że do obrazu potrzeba pisać długie