Strona:Jan Lam - Zawichost.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 24 —

I widział Roman jako rój szalony
Zwarł się i harce napowietrzne zwodził,
I jak zuchwale od zachodniej strony
Skrzydlaty hufiec na sokoła godził
I orszak jego pierzchał przerażony,
A on ku Wiśle przed wrogiem uchodził,
I krwią Romana obryzgał czerwoną,
I czarne pióra ronił mu na łono.

Tak nieraz, kiedy płochym snom wesela
Zwodzić się dajem, ufni w błogiej doli,
Opatrzność sama przestróg nam udziela
I okiem duszy przejrzeć nam dozwoli;
A próżna duma, co nazbyt ośmiela
I szał znikomych uciech i swawoli
Znika przed światów ponurych widokiem,
Dojrzanych sennem, lecz nieziemskiem okiem.
 
Kniaź Roman nie był wolnym od tej trwogi
Co w snów znaczenie złe lub dobre wierzy,
I chętnie wieszczej usłucha przestrogi;
Lecz zbyt pożądał zwycięztw i łupieży,
Zbyt wielkie siły, a słabe miał wrogi,
I zbyt był pewnym, że skoro uderzy
Pokona Lachów, by go sen złowrogi
Zdołał przerazić i zawrócić z drogi.
...............

Świta dzień jasny na wschodnim błękicie,
Budzi się ptactwo, wesołemi spiewy
Witając jutrznię, i gwarliwe życie
Napełnia Wisły zamglone rozlewy.